Wpisy archiwalne w kategorii

poza miastem

Dystans całkowity:19708.18 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:1026:23
Średnia prędkość:19.20 km/h
Liczba aktywności:148
Średnio na aktywność:133.16 km i 6h 56m
Więcej statystyk

2016/05/02 "Majówka 2016 - Pomorze z dala od morza IV"

Poniedziałek, 2 maja 2016 · Komentarze(0)
„Pomorze z dala od morza IV”

Dzień III

… - Podwilcze [d. Podewils] – Rarwino [d. Rarfin] – struga Pokrzywnica [d. Krummes Wasser] – struga Młynówka - Domacyno [d. Dumzin] – Karwin [d. Karvin] – Robuń [d. Rabuhn] – Pobłocice Wielkie [d. Pobloth] – rzeka Parsęta [d. Persante (Prośnica)] – Świelubie [d. Zwilipp] – Pustary [d. Pustar] – Bogucino [d. Bogenthin] – Obroty [d. Wobrow] – (Kol. Obroty) – Stare Miasto [d. Altstadt] – Budzistowo – Kołobrzeg [d. Kolberg] – rzeka Parsęta [d. Persante (Prośnica)] – Zieleniewo [d. Sellnow] – (Kol. Przećmino) - Charzyno [d. Garrin] – struga Błotnica – Nieżyn [d. Nessin] – Trzynik [d. Trienke] – Helenówek [d. Zauchram] - ...

Nocleg w namiotach w lesie na południe od osady Helenówek.

Czas w drodze: 11h10' (10:00-21:10).

Fotorelacja

2016/05/01 "Majówka 2016 - Pomorze z dala od morza IV"

Niedziela, 1 maja 2016 · Komentarze(0)
„Pomorze z dala od morza IV”

Dzień II

… - Śmiedzięcino [d. Schmidtenthin] – Czarnkowie [d. Alt Liepenfier] – Wola Góra (219mnpm) [d. Bullen-B.] – Lipno [d. Neu Liepenfier] – Toporzyk [d. Bramstädt] – Dobino [d. Hütten] – Redło [d. Redel] – (Łęgi [d. Langen]) – Dąbrowa Białogardzka [d. Damerow] – Nielep [d. Nelep] – Kłodzino [d. Klötzin] - ...

Nocleg w namiotach w lesie na południe od miejscowości Podwilcze.

Czas w drodze: 11h30' (9:20-20:50).

Fotorelacja

2016/04/30 "Majówka 2016 - Pomorze z dala od morza IV"

Sobota, 30 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
„Pomorze z dala od morza IV”

Dzień I
Szczecinek [d. Neustettin] – Trzesieka [d. Streitzig] – Parsęcko [d. Parsanzig] – rzeka Parsęta [d. Persante (Prośnica)] – struga Żegnica [d. Segnitz] – Nowy Chwalim [d. Neu Valm] – Chwalimki [d. Neuvalm] – (Ostropole [d. Osterfelde]) – (Grabiążek [d. Grabunz]) – Kiełpino [d. Kölpin] – Kolanowo [d. Knick] – Trzemienko [d. Gr. Tarmen] – Uradz [d. Oerden] – Gwiazdowo [d. Sternhof] – Chłopowo [d. Klöpperfier] – (Stare Gonne [d. Westgönne]) – Czarne Wielkie [d. Gr. Schwarzsee] – Prosinko [d. Neudorf] – Kluczewo [d. Klaushagen] – Grabinek [d. Bulgrin] - ...

Nocleg w namiotach na łąkach na wzgórzach powyżej miejscowości Śmiedzięcino.

Czas w drodze: 10h10' (10:50-21:00).

Mapy:
- mapa wykorzystywana do nawigacji w terenie: Mapa topograficzna Polski 1:100.000 (wydanie turystyczne), Wojskowe Zakłady Kartograficzne, Warszawa; arkusze: Szczecinek (nr N-33-81/82; wydanie I; 1994), Złocieniec (nr N-33-93/94; wydanie II; 2004), Gryfice (nr N-33-79/80; wydanie I; 1994), Kołobrzeg (nr N-33-67/68; wydanie I; 1999).

- mapa archiwalna wykorzystywana w celach krajoznawczych: Mapa Taktyczna Polski 1:100 000, Wojskowy Instytut Geograficzny (WIG), Warszawa; arkusze: Neustettin (Szczecinek) (pas 34, słup 23; wyd. 1934), Bublitz (Bobolice) (pas 38, słup 23; wyd. 1935), Tempelburg (Czaplinek) (pas 34, słup 22; wyd. 1935), Bad Polzin (Połczyn [ob. Połczyn-Zdrój]) (pas 33, słup 22; wyd. 1937), Schivelbein (Świbowina [ob. Świdwin]) (pas 33, słup 21; wyd. 1937), Kolberg (Kołobrzeg) (pas 32, słup 21; wyd. 1937).



Fotorelacja





2016/04/16 "W słońcu i w deszczu, z wiatrem i pod wiatr"

Sobota, 16 kwietnia 2016 · Komentarze(19)
Kategoria poza miastem, 500, relaks

Jak zwykle spontan. Niestety. Gdyby to jakoś zaplanować, przygotować, chociaż wcześniej się spakować - byłoby zapewne efektywniej.

Trafił się wolny weekend. Zarezerwowany był od dawna na zupełnie coś innego. Ale skoro pozostał wolny - szkoda by było, gdyby się zmarnował. Za mało, zdecydowanie za mało mam takich możliwości.

Wieczorem w piątek nie miałem energii już dosłownie na nic. Nawet wizja zmarnowanego weekendu nie była w stanie zmobilizować mnie, abym zebrał te parę rzeczy do kupy, abym uzbroił rower, oraz przede wszystkim, abym pomyślał co będę robił, jaką trasą pojadę. Rano się zobaczy.

No i rano się zobaczyło. Niestety sporo czasu to zobaczenie bezpowrotnie zabrało.

Podrzucę relację zaś. Ten 'zaś' to bardzo fajne słowo.

Trasa:
Warszawa – Kąty Grodziskie – Kobiałka – Rembelszczyzna – Kąty Węgierskie – Wola Aleksandra – Stanisławów – Michałów-Reginów – Łajski – Dębe – Lorcin – Chechnówka – Chrcynno – Pniewo – Nasielsk – Pianowo Daczki – Chmielewo – Kowalewice Włościańskie – Strzegocin – Dziarno – Szyszki Włościańskie – Ostaszewo Wielkie – Garnowo Duże – Gołymin Ośrodek – (Wola Gołymińska) – Żabin Łukowski – Łukowo – Wólka Łukowska – Mosaki Stara Wieś – Helenów – Wężewo – Gostkowo – Leszno – Przasnysz – Bartniki – Kuskowo – Szla – Jednorożec – Budziska – Stacja Parciaki – Parciaki – Żelazna Prywatna – Gutocha – Ostrówek – Rzodkiewnica – Krukowo – Surowe – Zakapisze – Kol. Czarnia – (Czarnia) – Mikołajewo – Rutkowo – Lesiny Wielkie – Zieleniec Duży – Lipowiec – Puzary – Gawrzyjałki – Jeruty – (Chochół) – Świętajno – Piasutno – Łęg – Miętkie – Orzyny – Rańsk – (Kałęczyn) – (Grądy) – Rybno – Rozogi – Maradki – Sorkwity – Str. Gieląd – Pustniki – Zyndaki – Warpuny – Burszewo – Śpiglówka – Burszewo – Łężany – Leginy – Robawy – Reszel – Robawy – Święta Lipka – Pieckowo – Pudwągi – Biedaszki – Trzy Lipy – Kętrzyn – Str. Różanka – Nw. Różanka – Siniec – Sińczyk - Solanka – Młynowo – Pyszki - Srokowo – Leśniewo – Stawki – Trygort – Węgorzewo – Ogonki – Pozezdrze – Spytkowo – Gajewo – Giżycko – Wilkasy – Strzelce – Bogaczewo – Kozin – Prażmowo – Szymonka – Woźnice – Mikołajki – Bobrówko – Nowa Ukta – Ukta – Wojnowo – Karwica Mazurska stacja – Ciesina – Hejdyk – Karpa – Łączki – Piątkowizna – Zalas – Wejdo – Zabagnie – Rudne Łyse – Łyse – Myszana – Podladzie – Pieczysko – Lipniki – Kłodziny – Brzeziny – Szafranki – Sul – Warchoł – Golanka – Kapuściska – Kadzidło – Jeglijowiec – Stara Wieś – Koci Lasek – (Czarnotrzew) – Baranowo – Majdan – Gaczyska – (Wólka Rakowska) – Wólka Drążdżewska – Drążdżewo – Drążdżewo Małe – Nowy Krasnosielc – Ciaki – Łazy – Nowe Płoniawy – Płoniawy Bramura – Gadomiec – (Wielodróż) – (Szczuki) – Krasne – Helenów – Mosaki Stara Wieś – Chełchy Iłowe – Chełchy Klimki – Karniewo – Byszewo – Czarnostów – Gościjewo – Głodowo – Przemiarowo – Kleszewo – Pułtusk – Kacice – Koziegłowy – Niestępowo Nw. - Pokrzywnica – Budy Obrębskie – Trzepowo – Klusek – Wierzbica – Serock – Stasi Las – Zegrzynek – Borowa Góra – Jadwisin – Zegrze Południowe – Wieliszew – Łajski – Michałó-Reginów – Stanisławów – Wola Aleksandra – Kąty Węgierskie – Michałów Grabina – Kobiałka – Kąty Grodziskie – Warszawa

Suma podjazdów 2528m (wg wskazań licznika).



Nigdy wcześniej, nie licząc piątkowego kółeczka pod domem, aby sprawdzić, czy w ogóle będę w stanie na takim rowerze pojechać, szosą nie jechałem. Ba - nie jechałem chyba nigdy na żadnym rowerze z tak wąskimi kołami, a już na pewno nie miałem w ręku baranka.

Moje SUBIEKTYWNE wrażenia po tym pierwszym razie:

Jeżeli droga jest asfaltowa i ten asfalt jest równiutki, a jeszcze lepiej, jeżeli wiatr przy tym zbytnio nie przeszkadza jest ... zajeb... Bez wysiłku i z nieskrywaną radością można sobie pośmigać, rower wspaniale przyspiesza, czuje się ten przysłowiowy wiatr we włosach. Cieszę się, że mam szosę! Średnią na pierwszych 300km miałem ponad 29km/h - wynik jak dla mnie kosmiczny.

Jeżeli droga jest asfaltowa, ale asfalt jest nierówny (i nie mam na myśli dziur) - np. jak na wielu mazurskich bocznych drogach to jedzie się w miarę, ale jakiejś wyraźnej korzyści w stosunku do roweru górskiego nie odczułem. Wręcz przeciwnie, odniosłem wrażenie, że na moim góralu takie odcinki pokonałbym może nawet trochę szybciej, a już na pewno swobodniej i chyba lżej.

Jadąc w nocy, tym bardziej jak pada, są kałuże, światło lampy odbija się od mokrego asfaltu musiałem bardziej uważać na stan nawierzchni. na góralu bym się tym w zasadzie nie przejmował.

Jeżeli droga nie jest asfaltowa ... niestety szosa strasznie mnie ograniczała - miejsca, przez które góralem przejechałbym "z palcem ..." musiałem omijać. Nie będę ukrywał, że jest to dosyć upierdliwe bo wymaga szczegółowszego planowania, ogranicza swobodę no i takie miejsca zwykle są o wiele fajniejsze. No ale coś za coś - świadomy wybór.

Wyjazd z miasta i poruszanie się po mieście - koszmar. Góralem przejadę zawsze i wszędzie, szosą niekoniecznie. Stan nawierzchni (np. wyjazd Głębocką z W-wy) w wielu miejscach sprawiał, że szosa tylko mnie spowalniała. Podobnie w miejscach, gdzie idą DDRy.

Baranek - fajna sprawa. Chociaż dłonie nie bolały mnie już dawno tak, jak w ten weekend. Na prawej dłoni mam odcisk (!). Dolny chwyt - cudo. W niedzielę prawie cały czas jechałem w dolnym chwycie (a raczej chwytach - mam na myśli głębszy i płytszy). Jak się przyzwyczaiłem to trudno mi było powrócić do pozostałych chwytów. Nagle czułem wtedy, że jak bym nie miał mocy. Nie wiem czy to kwestia mniejszych oporów powietrza czy optymalnego do pedałowania ułożenia ciała - ale po prostu czułem, że jadąc w dolnym chwycie mogę o wiele efektywniej napędzać rower. Pod koniec, w górnych chwytach czułem się tak, jak bym jechał na trekingu i natychmiast przechodziłem do dolnego chwytu. Miodzio!

Całą noc jechałem w deszczu. Ślisko nie było, ale zauważyłem, że szosa strasznie zbiera piach z jezdni. Myślałem, że to "czysty sport" - tymczasem napęd, hamulce i ja cały, wszystko było uwalone i zapiaszczone (przypomnę - jechałem asfaltami!).

Karbon okazał się naprawdę świetnie pracować. O ile na początku jeszcze zwracałem uwagę na nierówności, o tyle w niedzielę już ciąłem jak leci. Trochę się boję o koła i o ramę, ale jeżeli chodzi o komfort to jedzie się jak z tłumikiem drgań.

Napęd działał wyśmienicie. Trochę się boję co będzie jak się trochę zużyje, zabrudzi, itp. Bez tego jechałoby się zdecydowanie gorzej. Możliwość szybkiej zmiany przełożeń, także na podjazdach, leciutko, we wszystkich chwytach - to było dla mnie coś. Miłe stopniowanie. Ale na góry to moim zdaniem by było za twardo.

Pakowaność roweru ograniczona. Miałem dwa bidony (na ramie), podsiodłówkę (niedocelową), na kierownicy uprząż na worek i torba, na ramie tankbag. To trochę mało, ale z drugiej strony przecież nie chodzi o to, żeby dużo wozić, tylko aby mieć to, co jest niezbędne.

Co ciekawe szosa zmienia postrzeganie. O ile jadąc góralem jest się niewidzialnym dla innych rowerzystów, to jak się jedzie na szosie, to nagle zaczynają człowieka pozdrawiać.

Wiadomo, że tak jak nie należy wychodzić w góry na dłuższą wycieczkę w nierozchodzonych butach, tak pewnie nie powinno się ruszać w dalszą drogę na nowym rowerze. Niestety nie miałem innej możliwości. Nie wiem czy rozmiar roweru jest dostosowany do mnie. Myślę, że można by go odpowiednio wyregulować. I tak jest nieźle bo bolały mnie praktycznie tylko dłonie (bardzo bolały), o tyłku wolę nawet nie wspominać - już nie pamiętam kiedy mnie tak bardzo bolała na ta część ciała. Za to plecy i kark pobolały tylko chwilę, jakoś na drugiej, może trzeciej setce jazdy.

Celowo nie zabrałem butów SPD tylko zwykłe skórzane górskie buty trekingowe. Spodziewałem się, że w nocy będzie zimno, miało też lać (w butach i tak było full wody, wlatywała po spodniach a nie zabrałem ze sobą stuptutów - jeszcze po powrocie do domu w butach było mokro). Poza tym, bałem się, że w butach SPD nie będę w stanie zmieniać pozycji stopy, a na platformach można to robić w zasadzie cały czas. Ciekawi mnie czy buty SPD pozwalają efektywniej pedałować.

Wydaje mi się, że szosa bardzo ogranicza dostęp do fajnych miejsc biwakowych. Próba zagłębienia się w las czy łąkę, przejazd polnymi drogami, szybka lustracja kilku miejsc - to wszystko przy użyciu szosy może być mocno utrudnione. A spanie przy asfalcie to już nie jest taka przyjemność - raczej po prostu nocleg dla przespania się i odpoczynku, a nie fajny biwak dla przyjemności biwakowania.

Jak w poniedziałek rano wsiadłem na rower, którym jeżdżę do pracy wydał mi się mułowaty i prosty jak treking. W drodze do pracy trochę się przyzwyczaiłem, ale nie czułem się na nim tak zwiewnie jak wcześniej. Za to z wielkim strachem siadałem na siodełko (na krzesło trudno mi nadal usiąść). Mój najsztywniejszy Brooks (najgorszy, tan na miasto) okazał się być miękki i wygodny jak ulubiony fotel.



Z Warszawy wyjechałem ul. Głębocką. Stan nawierzchni raczej pod fatbike niż pod szosę. Lokalnymi drogami docieram do Michałowa. W tym miejscu przecinam prowadzącą na Mazury "61-kę" - na drodze tłok jak zwykle.


W Dębem na zaporze. W tle Narew poniżej elektrowni. W dzieciństwie przyjeżdżałem tu wałem z Nowego Dworu Mazowieckiego na wycieczki rowerowe.


Pierwsza kawa dopiero w cukierni w Nasielsku.


W drodze.


Przasnysz. Dworzec kolei wąskotorowej.


Na stacji kolejki wąskotorowej w Przasnyszu.


Jest i rowero-drezyna. Niestety przypięta łańcuchem do torowiska.


Przegryzka. Tym razem nietypowo - kuchnia "wschodniopodobna". Przy okazji można zaplanować dalszy przebieg trasy.


Obrazek z dzieciństwa.


Uwielbiam pastwiska.


Parciaki Stacja - tędy już nic nie pojedzie.


Sielsko.


Uwielbiam nadrzeczne łąki.


Kiedy wjeżdżam na teren dawnych Prus zawsze towarzyszą mi silne emocje. Bardzo lubię to dawne pogranicze. Nadal w terenie wyraźnie widać przebieg dawnej granicy.


Zaraz za granicą pierwszy zapomniany cmentarz.


Kawałek dalej w lesie kolejny.


Oni zostali tu na zawsze. Sami.


Czy to aby na pewno już wiosna?


Mural.


Po takim asfalcie można śmigać.


Malownicze aleje przydrożnych drzew.


Bardzo lubię takie drogi.


Pomimo długiej drogi nie napotkałem sklepu, pod którym nie miała by miejsca jakaś zakrapiana impreza. Nie byłoby w tym niczego złego, gdyby nie to, że miałem ochotę choć chwilę po prostu posiedzieć i w spokoju zjeść. W końcu zrobiłem zakupy i stanąłem pod drzewem przy drodze. Ale to prawda, że z pełną buzią nie powinno się robić zdjęć bo nie wychodzi się wtedy najlepiej.


Mniej więcej o godz. 18 zaczęło padać. Momentami lało. I tak już prawie do rana. W międzyczasie trafił się pierwszy bruk.


Bruk doprowadził do kolejnego bruku.


Góralem po prostu pojechałbym dalej. Na szosie nie wypadało. Skończyło się zawrotką i zmianą trasy.


Niemal jak przysłowiowe "światełko w tunelu".


Reszel - nie planowana wizyta.


Każdy kto jechał P1000J zna to miejsce.


Święta Lipka.


Trafiła się sucha ławka to odpoczęliśmy tu sobie chwilkę.


Kętrzyn.


Ta stacja niemal mnie uratowała. Byłem mokry i zziębnięty. Tak niefortunnie ułożył się przebieg trasy, że to była chyba pierwsza stacja po drodze.


Węgorzewo - destynacja tej podróży.


Węgorzewo.


Przystań w Węgorzewie.


Przedświt nad jeziorem Niegocin.


W drodze.


Przed świtem przestało padać. Ale w butach nadal było mokro.


Przystań w Mikołajkach.


Krutynia w Ukcie.


Sosny w Puszczy Piskiej.


"Jasna długa prosta" przez Puszczę Piską.


W drodze.


Dzieci, jak tylko mnie zobaczyły, od razu postanowiły się ze mną ścigać. 


Powrót.


Wystarczyła jedna deszczowa noc, aby nowy łańcuch trzeba było posmarować.


Wierzby - mijałem ich bardzo wiele, ale nie umiałem tak sfotografować, aby oddać ich piękno.


Pierwszy wyjazd z barankiem zaowocował odciskiem na dłoni.


W drodze.


"Ubytki w jezdni" - jadąc szosówką zaczyna się zwracać uwagę na takie drobiazgi.


Takie miejsca lubię.


Wierzby.


W Zegrzu na moście. ... kto jeszcze pamięta stary most i korek ciągnący się w weekendy na kilkanaście kilometrów, a czasem i więcej.


Do wakacji jeszcze kawał czasu, a przejazd przez Zegrze jak zwykle w korku.


Pod Stadionem Narodowym - tym razem dla odmiany na koniec.



Ponoć "szosa" to czysty sport.


Szosa - czysty sport.


"Sześćsetka" zaliczona!





2016-04-09 "Kociewie" 2/2

Niedziela, 10 kwietnia 2016 · Komentarze(4)

Noc jest zimna. Rano nie jest wcale cieplej, do tego jest wietrznie.


Śniadanie też gotujemy na ogniu.


Śniadanie.


Owsianka. Tym razem, z racji bliskości sklepu, wersja wypasiona - ze świeżymi bananami i pomarańczą


Bikepackingowa dziewczynka.


Wraz z upływem dnia rozpogadza się, nadal jest jednak rześko i wietrznie.


W drodze.


Historię terenu łatwiej poznać i zapamiętać zaglądając na stare cmentarze.


Wiosna!


W drodze. Trzech chłopców i jedna dziewczynka - chłopcy przez cały czas muszą być w akcji!


Wieje.


Dzieci w ramach edukacji, na początku wycieczki dostają kieszonkowe, które ma wystarczyć do końca wyjazdu. Okazuje się, że hitem stają się zapalniczki. Kasa niestety kończy się znacznie przed czasem.


W drodze.


Trafiają się też podjazdy, na asfalcie ...


... i w terenie.


Chłopcy bawią się w zasadzie nieprzerwanie.


W drodze.


W drodze.


W drodze.


Rzeka.


Pod koniec jak zwykle robi się późno, a my do przejechania mamy jeszcze kawał drogi. Niektóre odcinki pokonujemy asfaltem.


I nas dopadają przelotne deszczyki.


Po zachodzie słońca czeka nas jeszcze kilka terenowych odcinków.


Samotne drzewo pośród pól.


W drodze.


W drodze.


Całkowity zmierzch dopada nas niedaleko przed końcem trasy.


Jeszcze tylko kilka kilometrów i będziemy przy samochodach. Maciek robi swoją życiówkę.


Młodzi bikepackingowcy. Michał.


Kuba.


Maciek.


Noemi.


Ekipa w całości. Od lewej: Piotrek zwany Piłą, Kuba (l. 11 1/2), Maciek (l. 11 1/2), Sławek, Noemi (l. 12), Kasia, Paweł dawniej zwany Mistrzem, Michał (l. 9) zwany Miśkiem, Misiaczkiem lub po prostu Słodziaczkiem, Paweł zwany Pablem.


Dziękujemy za odwiedziny. Zapraszamy znowu!

Zapraszamy na wspólne wycieczki - z dziećmi i bez.


2016-04-09 "Kociewie" 1/2

Sobota, 9 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Trasa:

Sobota, 9 kwietnia 2016
Skórcz - Kranek - Wolenta - Czarnylas - Zelgoszcz - Zielona Góra - Szteklin - Sumin - Sucumin - Stary Las - Piesienica - Semlin - Jezierce - Tomaszewo - Pogódki - Garczyn - Liniewo - Liniewskie Góry - Liniewko - Nowa Karczma - Horniki - Wielki Kamień - Kamionki - Łąki - ...

Nocleg w namiotach w lesie na wzgórzach na północ od przysiółka Łąki.

Niedziela, 10 kwietnia 2016
... - Częstocin - Czarna Huta - Stara Huta - Micalin - Krymki - Majdan - Borcz - Skrzeszewo - Marszewska Góra - Jodłowno - Kozia Góra - Mierzeszyn - Cząstkowo - Boże Pole Królewskie - Wilcze Góry - Skarszewy - Czysta Woda - Wałdówko - Kleszczewo - Semlin - Piesienica - Karolewo - Radziejowo - Szteklin - (Kaliska) - Budy - Mościska - Zelgoszcz - Czarnylas - Wolenta - Skórcz

Fotorelacja:

Prognoza pogody na weekend była jednoznaczna - trzeba uciekać z Warszawy na zachód lub na północ. Decydujemy się na Kociewie, tam najbliżej jest szansa na suchy i słoneczny, choć zimny i słoneczny weekend. Umawiamy się rano w Skórczu, ale jeszcze na autostradzie dogania nas Piotrek z Maćkiem. Nie pozostaje nam nic innego jak tylko docisnąć pedał gazu do podłogi i ciąć na północ.



W Skórczu spotykamy się z resztą ekipy. W czasie kiedy dorośli pakują sprzęt, dzieci mają czas na pogawędkę z dawno nie widzianymi rówieśnikami.


Wyruszamy!


Są i moje ulubione wierzby.


Prawie jak na Mazowszu.


W drodze.


W drodze. Humory dopisują (czasem aż za bardzo).


W drodze. Chłopcy szybko tworzą zgraną paczkę.


W drodze.


Każdy przystanek jest dla dzieci okazją do kolejnej zabawy, a dla dorosłych zadaniem do wyciągnięcia ekipy w dalszą drogę.


Posiłek młodego rowerzysty.


W drodze. Jedziemy malowniczymi polnymi drogami na których praktycznie nie ma ruchu samochodowego i dzieci mogą swobodnie jechać i bawić się w różne zabawy - na początku kolej na RPG.


W drodze. Im bardziej na północ tym teren staje się bardziej pagórkowaty i przez to malowniczy.


W drodze.


Wzgórza miejscami są niczego sobie. Fajnie się jedzie leśnymi dróżkami i ścieżkami.


Na nocleg zatrzymujemy się pośród wzgórz. W czasie kiedy dorośli organizują biwak, dzieci rozpalają własne ognisko.


Wieczorem przy ognisku.


Wieczorem przy ognisku.


Gotujemy jak zwykle na ogniu.


Rodzinna obiadokolacja.


Wieczorem na biwaku.







2016-04-03 "Świtaź" 2/2

Niedziela, 3 kwietnia 2016 · Komentarze(0)

W nocy jest mróz. Ranek wita nas słoneczny, ale nadal jest zimno.


Żaru nie ma, trzeba rozpalić na nowo.


Zaraz będzie ciepłe śniadanie.


Biwak.


Gotowanie.


Śniadanie.


Owsianka. Pycha!


W drogę!


Dzisiejszy dzień będzie już bardziej poleski.


Na skraju wsi.


W drodze.


Strażnik wsi.


A wy kuda?!


W drodze.


W drodze.


Z Bohom!


Chłopcy na wycieczkach mają własne kieszonkowe. Mogą sami nim rozporządzać. Sklepy to jedna z większych atrakcji i element świetnie motywujący do jazdy (jedziemy do sklepu). Przy okazji uczą się zarządzania własnymi pieniędzmi, a i dorośli mają więcej czasu dla siebie.


Pora na Małe Co Nieco!


Sklep dla dzieci jest jak oaza na pustyni, jak schronisko w górach.


Jest fajnie!


Nasz cel - Jezioro Świtaź.


Pan, pies i jezioro.


Woda czyściutka.


Michał bardzo chciał się wykąpać. Nie sprawdzał nawet czy woda przypadkiem nie jest zimna (3 kwietnia, w nocy przymrozki). Po prostu rozebrał się i ... pobiegł.


Inni nie mogli być gorsi.


Chyba niezbyt ciepła ta woda.


Po kąpieli trzeba się ogrzać.


Świtaź.


Po sezonie.


Na uboczu życia.


Pora zacząć wracać. Kawa na drogę.


Każdy rodzic zrozumie tę niedźwiedzicę.


Prypeć.


Centralna doroha.


I kolejne okno. Mam do nich słabość.


W drodze.


No i wreszcie poleski standard drogi.


W drodze.


Na samochodówce ta droga z poprzedniego zdjęcia to jest ta żółta (!), podwójna (!) szosa z okolic Położewa przez Hupały, Smolary Rogowe do Huszczy.


My nawigujemy klasycznie - mapa dwusetka i kompas.


W drodze.


W drodze.


We wsi.


W drodze.


W drodze.


Kolejny sklep. Chłopcy już się niepokoili, że piach i las się nigdy nie skończą.


W drodze.


W drodze.


Krzyż na końcu każdej wsi.


W drodze.


W drodze.


I kolejne przepiękne okno.


Konie wyskoczyły na nas znienacka.


W drodze.


Wiosna.


Po zmaganiach z piachem, na koniec lecimy przyjemną, twardą drogą przez łąki.


W drodze.


Wiosenne wypalanie traw.


Płoną całe połacie łąk.


Przy przygranicznej drodze.


Dzień chyli się ku zachodowi.


Na granicę jedziemy już po zachodzi słońca.


Przed przejściem granicznym jest "sajgon". Wiele razy przekraczałem granicę w tym miejscu, ale jeszcze nigdy nie było tam, tak jak teraz.


W końcu udaje się nam odprawić i formalnie wyjechać z Ukrainy.


Przekraczamy graniczny Bug.


Witamy w Polsce.


Michał idzie w ślady taty i sępi pieczątki.


Jak widać sępi skutecznie!


Wyjazd jest udany. Jak widać dobrze sponiewierało i jest komplet pieczątek w paszportach!


Udział wzięli - od lewej: Błażej (lat 7 - wykręcił kolejną życiówkę), Michał (lat 9) Marysia, Miłosz (lat 10), Kamil, Kuba (lat 11 i 1/2) i Paweł.


Dziękujemy za odwiedziny. Zapraszamy znowu!

Zapraszamy na wspólne wycieczki - z dziećmi i bez.



2016-04-02 "Świtaź" 1/2

Sobota, 2 kwietnia 2016 · Komentarze(0)
Trasa:

Sobota, 2 kwietnia 2016
Kol. Dorohusk - Okopy Nw. - Berdyszcze [przejście graniczne "Dorohusk" (PL)] - rz. Bug [PL->UA] - Wilczy Przewóz [przejście graniczne "Jagodzin" (UA)] - Jankowce - Równo - Huszcza - Opalin - Zabuże - Smolary Stoleńskie - Holadyn - Smolary Świtaskie - Grabów - ...

Nocleg w namiotach w lesie na północ od wsi Grabów.

Niedziela, 3 kwietnia 2016
... - Olszanka - Koszary - Zalesie - Lipowa - Świtaź - Grabowo - Kanał Prypeci - Samojlicze - Hupały - Smolary Rogowe - Budniki - Grochowiska - Opalin - Huszcza - Równo - Jankowce - Wilczy Przewóz [przejście graniczne "Jagodzin" (UA)] - rz. Bug [PL->UA] - Berdyszcze [przejście graniczne "Dorohusk" (PL)] - Okopy Nw. - Kol. Dorohusk

(mapa wykorzystywana do nawigacji w terenie) Mapa topograficzna Ukrainy 1:200.000, Wojskowe Zakłady Kartograficzne, Kijów; arkusz Obwód Wołyński (wyd. 2005)

Nazwy wg mapy archiwalnej: Mapa Taktyczna Polski 1:100 000, Wojskowy Instytut Geograficzny (WIG), Warszawa; arkusze: Chełm (pas 44, słup 37; wyd. 1931), Opalin (pas 43, słup 37; wyd. 1933), Świtaź (pas 43, słup 38; wyd. 1933), Luboml (pas 44, słup 38; wyd. 1933).

Fotorelacja:

Na wycieczkę decydujemy się w piątkowe popołudnie. Nie ma już czasu na załatwienie pozwolenia na przekroczenie granicy na rowerach. Jedziemy "na czuja". Na szczęście po niezbyt długich przekonywaniach, strażnik na pierwszym szlabanie puszcza nas dalej. Jest szansa!


Najpierw trafiamy na pogranicznika w niezbyt dobrym humorze (koniec zmiany), potem nikt nie wie jak odprawić rowery. Ostatecznie po przydługawej odprawie po polskiej stronie, w końcu udaje się nam wyjechać z Polski. Trzeba tylko jeszcze jakoś się przecisnąć.


Na moście granicznym na szczęście jest luźniej.


Po ukraińskiej stronie jest tłok i zamieszanie. Tu także nikt nie wie jak odprawić rowerzystów. W końcu przekraczamy granicę ostatecznie. Ukraina witaje nas!


Dobrze nam znana droga wzdłuż Bugu początkowo ma wyśmienitą nawierzchnię. Gdyby nie to, że jedziemy pod wiatr pewnie nie czulibyśmy w ogóle, że trzeba pedałować.


Sok brzozowy pozyskuje się tu niemal z każdej brzozy.


Wszystkiego w życiu trzeba samemu spróbować. I po to także są takie wycieczki.


W drodze.


W drodze. Im dalej tym nawierzchnia normalnieje.


Pora na spóźnione śniadanie. Świeże "żywe piwo" na pewno dostarczy niezbędnych składników odżywczych.


Michał koniecznie chce się nauczyć otwierać butelki na różne sposoby.


Tłok i tutaj.


Przy drodze.


W drodze. Im więcej dzieci tym mniej nudy.


W drodze.


Droga.


Przy drodze.


Miejscowe klimaty.


Kolejny odpoczynek.


Tak wygląda szczęśliwe dziecko.


Przystanek.


Ten bruk pamięta pewnie kawał, niezbyt łatwej historii.


We wsi.


Wiosna.


W drodze.


"Dzienne Wilki"


W drodze.


Chłopcy rozgrywają mecz towarzyski Polska-Ukraina...


... wynik przemilczę. W końcu liczy się przede wszystkim dobra zabawa.


Są też kibice.


Po meczu gra w karty, na pieniądze oczywiście.


We wsi.


W drodze.


Wieś.


W drodze.


W drodze.


Okno.


Okno.


Każdy chciałby z nami choć trochę zagadać.


Na biwaku. Pora rozpalić ognisko. Kora brzozowa świetnie sprawdza się jako naturalna podpałka.


Dobry podkład, kora i patyczki - ogień płonie od pierwszego razu.


Wieczorem przy ognisku.


Kolacja.


Jeszcze wieczorna herbata i ...


... można kłaść się spać.



2016-03-29 "Litwa" 3/3

Wtorek, 29 marca 2016 · Komentarze(11)
Trasa:
Dusia [Jez. Duś] – Graužai [Grauże] – Sutrė [Sutra] – Staigūnai – Zebrėnai [Żebrzyszki] – Prelomčiškė [Przełomszczyzna] – Babrauninkai [Bobrowniki] – Seimeniškiai [Siemieniszki] – Znica [Znicze] – Randiškė [Rządziszki] – Verstaminai [Werstominy] – Komisarówka – Roliai [Ralle] – Gudeliške [Gudeliszki] – Smolnica – Krosnėnai [Kraśniany] – Kiewlica – Dolnica – Šeštokai [Szostaków] – Kirsnelė [Kirśnianka] – Mikniškiai [Michniszki] – Gumbeliai – Błudziszki – Elveriškė [Jelwieryszki] – Rudamina [Urdomin] – Karužai - Lazdija [Łoździeje] – Dyviliškiai [Dziewiliszki] – Juozapavas [Józefowo] – [LT→PL] – Hołny Mejera - Ogrodniki – Żegary – (Sztabinki) – Borek – Sejny

Do nawigacji wykorzystywana była mapa: Mapa topograficzna Polski 1:100.000 (wydanie turystyczne), Wojskowe Zakłady Kartograficzne, Warszawa; arkusze: Sejny (nr N-34-71/72; wydanie I; 1995), Marijampole (nr N-34-59/60; wydanie I; 1994).


Nazwy geograficzne wymienione w [] są podane wg mapy archiwalnej: Mapa Taktyczna Polski 1:100 000, Wojskowy Instytut Geograficzny (WIG), Warszawa; arkusze: Sejny (pas 32, słup 37; wyd. 1929), Druskieniki (pas 32, słup 38; wyd. 1928), Olita (Alytus) (pas 31, słup 38; wyd. 1928), Simno (pas 31, słup 37; wyd. 1932).

Fotorelacja:

Biwak o poranku.


Śniadanie.


Poranna owsianka.


I poranna kawa.


Jedno z wielu miejsc biwakowych nad jeziorem.


Oleńka, wyśmienita ukraińska czekolada przyjechała z nami z jednej z jesiennych wycieczek na Ukrainę.


Takie strumyki zasilają Jezioro Dusia.


Jezioro Dusia.


W drodze.


W drodze.


Litewski gravel :-)


Miejscami teren jest pagórkowaty.


W drodze.


W drodze.


W drodze.


W drodze.


W drodze.


Chwila zadumy.


Szostaków. Splot na wyremontowanym torze do Polski.


Rudamina - kościół.


Łoździeje - kościół.


Na koniec pora na smakołyki. Najpierw parówkowa pizza!


Potem wypasione lody.


Niemal cały dzień to jazda pod silny, frontowy wiatr prosto w twarz. Za frontem przychodzi deszcz.


W drodze do Polski. Robi się późno, co chwila pada deszcz, więc lecimy główną drogą.


Dawne przejście graniczne w Ogrodnikach. Pamiętam z dzieciństwa komunikaty radiowe o 36 godzinnych i dłuższych kolejkach na tym przejściu.


W Polsce.


Sejny - tym razem za "dnia".


Na koniec, jak przystało na rowerowych podróżników hot-dogi na Orlenie.


Dziękuję za wizytę na blogu. Zapraszam ponownie!

Więcej zdjęć z wycieczek z dziećmi w witrynce Klubiku Karpackiego . Zapraszam na wspólne wyjazdy z dziećmi!


2016-03-28 "Litwa" 2/3

Poniedziałek, 28 marca 2016 · Komentarze(2)
Trasa:

… – Drapaliai [Drapole] – Žilwičiai [Żywulczyszki] – Šlapikiai [Szlapiki] – Dubravai [Dąbrówka] – Buciniškė [Bucieniszki] – Vosbūčiai [Wazbudzie] – Plenta [Planta] – Balkasodis [Balkosadzie] – Zulwa – (Tolkūnai [Talkuny]) – Geistarukai – Gudiniškės [Gudzieniszki] – Miroslavas [Mirosław] – Bendry – Vankiškiai [Iwańkowo] – Balkūnai [Bałkuny] – Varda [Warda] – Gudeliai [Gudele] – Luklingiany – Daugirdai [Dowgirdy] – Krokialaukis [Krakopol] – Navininkai [Nowiniki] – Verebiejai [Wierobieje] – Gluosninkai [Głośniki] – Saulėnai – Litvančiškiai [Litwańszczyzna] – Kolonistai - Simno – Kalesninkai [Koleśniki] – Spernia [Sperna] – Metelytė[Metelica] – Rynkajcie – Metele – Dusia [Jez. Duś]

Fotorelacja:
W nocy i nad ranem nie jest wcale zbyt ciepło.


Ale od czego jest ognisko. Można ogrzać zmarznięte w zabawie dłonie.


Śniadanie.


Brzuszek pełny to i od razu robi się cieplej.


Rowery gotowe do drogi. Uwaga! Zdjęcie zawiera lokowanie bardzo dobrego produktu.


W drogę.


W drodze.


W drodze.


W drodze. Ku Niemnu.


Okno.


Jarem nad Niemen.


Nad Niemnem.


Chwila zabawy.


Chwila odpoczynku (od dzieci).


Przy drodze.


W drodze nad Niemnem.


Wyjazd jarem z doliny Niemna.


W sklepie jest mnóstwo piw do wyboru. Po latach wyjazdów na Ukrainę podświadomie sięgam po jedyne piwo z nazwą napisaną cyrylicą. Strzał w dziesiątkę - przecież to Żyguliwskie prosto z Lidy!


Dzieci też mają coś od życia. W końcu przecież każda wycieczka to jazda "od sklepu do sklepu".


Jest! Nasz pierwszy bocian w tym roku!


W drodze.


Mapa ma już swoje lata i nie każda droga nadal istnieje w terenie.


Droga.


Błoto na drodze, błoto obok drogi. Kuba się nie poddaje i jedzie!


W drodze.


Wiosna.


Jest i drugi bocian.


"Unijna" wieża widokowa nad Jeziorem Metele.


Na biwak stajemy po zmroku w lesie na brzegu Jeziora Dusia.


Nad jeziorem. Szkoda, że to nie lato - wykąpalibyśmy się. Dobrze, że to nie lato, byłoby tu mnóstwo ludzi i mnóstwo komarów.


Gotujemy obiadokolację.