Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2016

Dystans całkowity:2782.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:134:43
Średnia prędkość:20.65 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:95.94 km i 4h 38m
Więcej statystyk

2016/01/30 "Dolnośląskie rozmaitości"

Sobota, 30 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Kategoria poza miastem
Uczestnicy
Wiatr w weekend był silny, a pogoda wiosenna - była więc idealna okazja do przejechania bez większego wysiłku dłuższego dystansu. Można by tak jechać, jechać i jechać, a jedynym dylematem mogłaby być odpowiedź na pytanie gdzie skończyć.

... a gdyby tak pojechać pod wiatr? Zobaczyć skąd tak mocno wieje? Dobre pomysły warto zrealizować i tak doszła do skutku ta wycieczka - trzeba dodać, że bardzo przyjemna i bardzo urozmaicona wycieczka.

Na początek po płaskim, potem po pagórach. Połowa trasy pod bardzo silny wiatr. Późnym wieczorem w mżawce. W nocy kilka pojedynczych godzin snu (akurat lało) i kontynuacja w niedzielne przedpołudnie.

Jazda pod wiatr, jak widać, okazała się być czasochłonna.

Trasa:
Sobota, 2016-01-30: Żmigród – Kliszkowice – (Piotrkowice) – Strupina – Górowo – Godzięcin – (Radecz) – Brzeg Dolny – (Głoska) – Miękinia – Kadłub – Juszczyn – Wojczyce – Kryniczno – (Gozdawa) – Rakoszyce – Kulin – Cesarzowice – Michałów – Ujazd Górny – Jarostów – Łagiewniki Śred- Drogomiłowice – Jenków – Księżyce – Marcinowice – Luboradz – (Grzegorzów) – Jawor – Piotrowice – Chełmiec – Muchów – Jurczyce – Str. Kraśnica – Janochów – Dziwiszów – Płoszczyna – Czernica – Wleń – Łupki – Pławna Dolna – Mojesz – Lwówek Śląski – Bielanka – Pielgrzymka – Jerzmanice Zdrój – Złotoryja – (Kopacz) – Ernestynów – Gierałtowiec – Lubiatów – Goślinów – Gniewomirowice – Jezierzany – Jakuszów – Pątnówek – Rzeszotary – Dobrzejów – …

Niedziela, 2016-01-31: … – Dobrzejów – (Legnica) – Piątnica – Stare Piekary – Kunice – Spalona – Jaśkowice – Szczedrzykowice – Dąbie – Cichobórz – Kawice – Lubiąż – Rataje – Mojęcice – Wołów – Staszowice – (Pełczyn) – Warzęgowo – Straża – Strupina – (Piotrkowice) – Kliszkowice – Żmigród

Nocleg w lesie na północ od miejscowości Dobrzejów.

Łączny dystans: 311,76km, łączny czas netto: 16:52:48. Generalnie lajcik!


Droga.


W drodze.


W drodze.


Na rozstaju dróg.


Ślęża.


Na Dolnym Śląsku,.


Samotność.


Droga.


Wiało mocno!


Aleja.


Lwówek Śląski.


Złotoryja.


Poranna kawa.


Pogoda.


Droga.


Bruk.


Leniwa niedziela.


Jeden księżyc to za mało :-)

Do zobaczenia!

2016/01/29

Piątek, 29 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy. Po południu z pracy.

2016/01/28

Czwartek, 28 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy. Po południu, w drodze z pracy, na Ursynów w poszukiwaniu części do podniesienia napędu. Od ręki wbrew pozorom w Warszawie trudno coś kupić.

Generalnie pech, pech, pech. Napęd nie wytrzymał do marca i trzeba w pośpiechu coś improwizować. Flak na tyle - jeszcze nie połatany. A do tego sporo pecha w pozarowerowych sprawach. Dzień się kończy, może jutro będzie lepiej.

2016/01/27

Środa, 27 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy. W drodze z pracy do Gołąbek (Ursus) po części do ratowania rowerowych napędów. W międzyczasie szybkie zakupy na bazarze na Wiatraku. Wieczorem "nocny patrol" do Józefowa.

2016/01/26

Wtorek, 26 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy. Po południu z pracy.

W drodze do pracy przemokłem do przysłowiowej suchej nitki. Nie chciało mi się wyjmować kurtki z sakwy i tak dojechałem do pracy.

2016/01/25

Poniedziałek, 25 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy. Po południu z pracy.

Zima się (chwilowo mam nadzieję) skończyła no i od razu zaczęły się kłopoty ze sprzętem. W drodze do pracy strzelił mi suport.
Nie lubię zimą grzebać przy rowerze. Żadna robota nie ma sensu, bo już następnego dnia kolejna dawka soli niweczy efekt. Trzymam kciuki, aby co tylko może wytrzymało do wiosny.


Najpierw trzeba było zdjąć korbę. Poszło szybko i sprawnie.


Z wykręcaniem uszkodzonego wkładu, zgodnie z przewidywaniami nie poszło już tak łatwo. Nie pomógł nawet drewniany "baton" o penetrancie nie wspominając. Ostatecznie zastosowałem wypróbowaną od lat metodę polegającą na krótkotrwałym podgrzaniu mufy.


Udało się wykręcić uszkodzony wkład! Teraz tylko pozostało wyczyścić gniazdo w mufie, przesmarować gwint i można wkręcać nowy wkład.


Na koniec korba wróciła na swoje miejsce. Nie czyściłem dokładnie całości bo rano, po przejechaniu paru metrów, będzie jak przed czyszczeniem.

2016/01/24

Niedziela, 24 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Z dworca do domu. Tak żeby się licznik zgadzał.

2016/01/23 "Bawię się świetnie"

Sobota, 23 stycznia 2016 · Komentarze(25)
Kategoria poza miastem, relaks
Trasa:
Warszawa – Jabłonna – Rajszew – Skierdy – Suchocin – Boża Wola – Nowy Dwór Mazowiecki – Modlin – Zakroczym – Henrysin – Trębki Stare – Trębki Nowe – Złotopolice – Kamienica – Januszewo – Dłutowo – Rąbież – Krysk – Posturaże – Wichorowo – Bogusławice – Brody – Płońsk – Szeromin – Arcelin – Nowe Sokolniki – Baboszewo – Mystkowo – Lutomierzyn – Kozolin – Kaczorowy – Raciąż – Kraszewo Gaczułty – Mała Wieś – Koziebrody – Osiek Włostybory – Osiek Wielki – Żabowo – Zawidz Mały – Zawidz Kościelny – Zgagowo Wieś – Skoczkowo – Komorowo – Rzeszootary Górtaty – Rzeszootary Stara Wieś – Rzeszootary Chwały – Rościszewo – Stopin – Łukomie – Mierzęcin – Gorzeń – Zambrzyca – Skrwilno – Szustek – Okalewo – Czerwonka – Zofiewo – Szarłaty – Bielki – Janowo – Świedziebnia – Rokitnica Wieś – Sobiesierzno – Gortatowo – Szymkowo – Szczuka – Podgórz – Brodnica – Karbowo – Żmijewko – Zbiczno – Ciche – Łąkorek – Łąkorz – Bielice – Fitowo – Biskupiec – Piotrowice Duże – Piotrowice Małe – Kisielice – Limża – Łodygowo – Trumieje – Jaromierz – Trumiejki – Pilichowo – Kołodzieje – Str. Kamień – Prabuty – Kamienna – Mikołajki Pomorskie – Cierpięta – Kołoząb – Cygusy – Szpitalna Wieś – Górki – Czernin – Barłewiczki – Sztum – Koniecwałd – Gościszewo – Wielbark – Malbork – Cisy – Gnojewo – Kończewice - Bałdowo – Tczew – Tczewskie Łąki – Czatkowy – Ptaszniki – Koźliny – Krzywe Koło – Suchy Dąb – Grabiny Zameczek – Roszkowo – Pruszcz Gdański – Gdańsk – Sopot – Gdańsk

Parę słów:
(w miarę przypominania sobie będę uzupełniał)

Spodziewając się problemów ze śniegiem jechałem na góralu, na oponach MTB. Zabrałem ze sobą kompletny zimowy sprzęt biwakowy, tak, aby, gdy nie będę w stanie pokonać całego dystansu za jednym razem móc po drodze zabiwakować.

Z domu wyszedłem o 4:45 ponad godzinę później niż chciałem. I tak dobrze, że się udało bo mam spore zaległości w śnie. Było zimno. Termometry uliczne w mieście pokazywały -12,5C, w Jabłonnie było już -13,5C. W lesie i na wietrze było wyraźnie zimniej. Temperatura odczuwalna była znacząco niższa. Przede wszystkim miałem problem z marznącymi stopami. Stopy marzły do bólu.

Zatrzymałem się w Zakroczymiu na stacji benzynowej żeby się trochę ogrzać. Czucie w nogach długo wracało i nie było to miłe uczucie. Za to przedświt był cudowny. Warto było się pomęczyć, aby to przeżyć. Nie miałem problemu z marznięciem dłoni. Patent z cienkimi rękawiczkami wełnianymi (Merino), na to polarowe rękawice jednopalczaste i na to łapawice dobrze się sprawdził. W cieplejszej części dnia jechałem w tych samych rękawiczkach Merino, na które założyłem pięciopalczaste rękawiczki polarowe. Niestety kierunek wiatru nie do końca sprzyjał mojemu kierunkowi. Było przez to ciężej oraz zimniej.

Do Płońska pojechałem bocznymi drogami. W wielu miejscach było ślisko i ciasno. W Płońsku się nie zatrzymywałem. Pojechałem do Raciąża. Tam był Orlen, ale beznadziejny, nie dało się nawet usiąść - trzeba było pić herbatę na stojąco. Generalnie ciężko mi się jechało - zimowe ubranie, grube opony, ekwipunek biwakowy, oraz nie do końca sprzyjający wiatr - to wszystko stanowiło dodatkowe obciążenie. Czas płynął, a ja nie posuwałem się zbytnio do przodu.

Do Brodnicy jechałem jeszcze bardziej lokalnym drogami. Miejscami był po prostu żywy lód, lodowe koleiny, twardy śnieg - różne kombinacje. Przy okazji zaliczyłem pierwszą tej zimy glebę, Tak niefortunnie, że upadłem na klatę, a ponieważ na szyi pod wiatrówką (bez tego nie było mowy o zrobieniu ani jednego zdjęcia, aparat odmawiał współpracy) miałem aparat - wbił mi się w żebra. Nie dość, że uszkodził się wyświetlacz to dłuższy czas walczyłem z bólem oraz z utrudnionym oddychaniem (z bólu).

Pogoda na początku dnia była cudowna. Wraz z upływem czasu przybyło chmur i zrobiło się bardziej ponuro. Śniegu na północ od Warszawy było mało, dopiero na wysokości Brodnicy zaczęła się cudowna śnieżna sceneria.

Bez odpoczynków, w niedoczasie dociągnąłem do Brodnicy. Tam zjadłem obiad i bez przeciągania odpoczynku (chciałem za widoku pokonać jak największą część trasy) ruszyłem w dalszą drogę. To było akurat odcinek trudniejszy orientacyjnie, obfitujący w pokryte lodem drogi, a do tego bardzo malowniczy. Niestety było już bardzo późno i dalej musiałem jechać po ciemku. Dodatkowym utrudnieniem było to, że nie miałem zaplanowanej trasy. Robiłem to na bieżąco na trasie przy pomocy mapy. Na mrozie to bardzo upierdliwa opcja. Niestety wyjazdu nie planowałem, zresztą i tak nie miałbym się kiedy tym zająć.

Niestety jechało się bardzo trudno. Drogi, którymi jechałem były oblodzone. Do tego znienacka pojawiały się wystające kawały lodu, po najechaniu na które gleba murowana. W świetle mojego światełka nie było mowy, aby dostrzec je z wyprzedzeniem. W efekcie musiałem wolno i ostrożnie jechać. Liczne w tym rejonie pagórki - zamiast pomagać były jeszcze bardziej wymagające. Na podjazdach trzeba było się namęczyć, na zjazdach nie dać się zabić. Na szczęście ruch był samochodowy był znikomy.

Po zmroku znowu zrobiło się zimno. Zaczęło szczypać po twarzy.

Dosyć wcześnie pojawił się księżyc, a że był niemal w pełni, było w miarę widno. Niestety nie byłem w stanie zrobić zdjęć, ale sceneria była cudowna. Przejazd przez zsypany śniegiem świat, podświetlony światłem księżyca to było cudowne przeżycie, znane mi dotąd z zimowych, narciarskich wycieczek górskich. To trzeba przeżyć!

Umordowany ciężkim rowerem, mrozem i trudnymi drogami postanowiłem za często nie odpoczywać. Szybka herbata z kanapkami na Orlenie w Prabutach i potem dopiero McD w Malborku. Ledwo zdążyłem przed zamknięciem (czynne w soboty do 1:00). Z Malborka czekała mnie nielubiana przeze mnie jazda główną drogą do Tczewa (most na Wiśle). Tym razem ruch był mały (środek nocy), ale musiałem jechać centralnie pod (lodowaty) wiatr. Co prawda cały czas się ocieplało, ale jeszcze w Tczewie termometry pokazywały -6C.

Aby ominąć ten odcinek, planowałem pojechać przez Kwidzyn i dalej nad Wisłą. Ale obawiając się o to, że lokalne drogi będą tam w złym stanie, wybrałem drogę przez Prabuty, Sztum i Malbork. Tą drogą jechałem też w listopadzie. Akurat wtedy trafiłem na najzimniejszy weekend całej jesieni.

Do Gdańska dotarłem bocznymi drogami nad Wisłą. Na dworcu Głównym byłem około 3:50. Kupiłem bilet na pociąg - jak w listopadzie, przed samym odjazdem udało mi się kupić na Pendolino bilet w promocyjnej cenie (49 zł + 9,10 zł za rower) Miałem jeszcze chwilę czasu więc aby nie czekać na dworcu pomyślałem, że pojadę do Gdyni. W drodze zorientowałem się, że mogę nie zdążyć i z Sopotu wróciłem do Gdańska.

Z braku czasu i dla wygody jechałem główną arterią Trójmiasta. Już dawno nie spotkałem się z tak upierdliwymi światłami drogowymi - stawałem chyba na każdych, a jest tam ich naprawdę dużo. Pomimo, że było po czwartej rano funkcjonowały wszystkie! Pomimo pustej, chyba trzypasmowej drogi, jakiś taryfiarz, drąc mordę i wygrażając usiłował zdjąć mnie z drogi na zalodzoną DDR. Od Brodnicy zmagałem się jeszcze z napędem. Zima dała mu się we znaki, a ja miałem nadzieję, że może dotrzyma i jak najdłużej go nie zmieniałem. Niestety od Brodnicy, z coraz większym natężeniem zaczął przeskakiwać. Czasem spadał łańcuch z dużego blatu i klinował się na korbie. Szczególnie na podjazdach i przy ruszaniu (gdańskie światła mnie dobiły). Na dłuższej trasie, tym bardziej jak się jest zmęczonym to bardzo uciążliwa niedogodność. Zabiera dużo czasu, siły i ... nerwów.

Wróciłem Pendolino. W warszawie było pochmurno, mokro i padało. Zresztą w Gdańsku było tylko trochę lepiej - nie sypało, ale było wietrznie i wilgotno.

Parę fot:


Start jak zwykle pod Stadionem. O dziwo jeszcze jest choinka.


Przydrożny termometr. Kawałek dalej w Jabłonnie było już -13.5C Niestety aparat nie zadziałał. Musiałem go grzać na klacie.


Po dojechaniu do Zakroczymia. Zdjęcie nie oddaje stanu moich stóp


Po cudownym przedświcie, pojawił się też malowniczy świt.


Przy drodze.


Zima.


Zimowa aleja.


Zima.


W drodze.


Droga.


Droga. Uwielbiam lokalne drogi.


W lesie nadal sporo śniegu. Miejscami tylko koleiny. Zdecydowanie zimniej!


Moje ulubione wierzby.


Wierzby.


Droga za kulisami.


Lodowisko jakich wiele.


Droga.


Zima.


Zaczyna się. Na razie lajcik - da się jechać, trzeba tylko trochę uważać.


Są moje wierzby!


Niestety żadna dziewczyna akurat nie przechodziła.


Zima.


Droga.


Chwilę później wyrżnąłem pierwszą w tym sezonie glebę. Żebra mnie bolały dłuższy czas, trudno mi było oddychać.


Robi się ciekawiej. Szczególnie przy mijaniu samochodu lub jak samochód mnie wyprzedzał.


Lodowisko.


Lodowisko. Wkrótce przekonałem się, że za widoku to jest SPOKO!


Droga.


Zima.


Droga na księżyc?


Im bardziej na północ tym było więcej śniegu. W nocy było cudownie, zimowa sceneria, świat zasypany śniegiem i to wszystko w blasku księżyca w pełni. Cudo!


Zaczęło się. Lód, koleiny, kawały lodu przymarznięte do drogi, a to wszystko w pagórkowatym terenie, na krętych drogach. Latarka za daleko nie sięgała.


Tyle cudownych alei nie dane mi było zobaczyć.


Lód.


Lód.


Droga nocną porą.


Malbork.


Niestety zdjęcia nie są w stanie niczego oddać z tego co tam się czuło.


W blasku księżyca.


Wjazd do Gdańska!


Próbowałem dojechać do Gdyni, ale w Sopocie zawróciłem bo obawiałem się, że nie zdążę. Pod dworcem w Gdańsku zabrakło niecałych dwóch kilometrów do pełnych czterystu. Jak dziecko dokręciłem brakujący dystans na pobliskiej DDRce.


Przed powrotem.


Dwie maszyny. Jedna przywiozła mnie do Gdańska, druga odwiezie mnie do domu.


Rower w Pendolino.


Już po raz drugi udało mi się niemal przed samym odjazdem kupić w promocyjnej cenie (49 zł + 9,10 za przewóz roweru) bilet na Pendolino.


Dla porównania - w listopadzie 2015 też jechałem z Warszawy do Gdańska. To było w sobotę 28 listopada. To był najzimniejszy weekend całej zeszłorocznej jesieni (i zimy zresztą też).

Trasa była podobna:
Warszawa - Jabłonna - Rajszew - Skierdy - Suchocin - Boża Wola - Nowy Dwór Mazowiecki - Modlin - Zakroczym - Kroczewo - Załuski - Przyborowice - Szczytno - Siedlin - Płońsk - Szeromin - Arcelin - Baboszewo - Mystkowo - Lutomierzyn - Kozolin - Kaczorowy - Raciąż - Pólka-Raciąż - Krzeczanowo - Łaszewo - Siemiątkowo Koziebrodzkie - Nw. Wieś - Sokołowy Kąt - Stanisławowo - Władysławowo - Bieżuń - Strzeszewo - Swojęcin - Poniatowo - Będzymin - Raczyny - Pietrzyk - Jasiony - Okalewo - Zofiewo - Świedziebnia - Sobiesierzno - Gortatowo - Szymkowo - Szczuka - Podgórz - Brodnica - Karbowo - Żmijewko - Zbiczno - Ciche - Łąkorek - Łąkorz - Lipinki - Sędzice - Biskupiec - Fitowo - Piotrowice Duże - Piotrowice Mł. - Ksisielice - Pławty Wlk. - Grodziec - Trumiejki - Pilichowo - Kołodzieje - Prabuty - Kamienna - Mikołajki Pomorskie - Cierpięta - Cygusy - Czernin - Barlewiczki - Sztum - Koniecwałd - Gościszewo - Malbork - Cisy - Gnojewo - Bałdowo - Tczew - Czatkowy - Koźliny - Krzywe Koło - Suchy Dąb - Grabiny Zameczek - Roszkowo - Pruszcz Gdański - Radunica - Gdańsk

Wtedy poszło znacznie szybciej.
Wyjazd z domu o 3:40. Przyjazd do Gdańska: tablica "Gdańsk"  0:00, Gdańsk Śródmieście ok. 0:30.
Wtedy wyszło 372,40 km 16:54:55 (ale w tym jest kręcenie się po Starówce).

Jechałem na tym samym rowerze, z pełnym ekwipunkiem i na tych samych oponach. Nie było takiego mrozu, śniegu, lodu, itp.

W obu przypadkach trasa nie była zaplanowana wcześniej. Improwizacja z mapą na bieżąco po trasie.

Dziękuję za uwagę.


2016/01/22

Piątek, 22 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy. Po południu z pracy, na bazarek na Wiatraku i do domu.