Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2016

Dystans całkowity:2782.35 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:134:43
Średnia prędkość:20.65 km/h
Liczba aktywności:29
Średnio na aktywność:95.94 km i 4h 38m
Więcej statystyk

2016/01/10

Niedziela, 10 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Szaro, buro, mokro i prawie jak by wciąż pod wiatr. Zima to czy jesień?

2016/01/09 "takie tam ..."

Sobota, 9 stycznia 2016 · Komentarze(10)
Kategoria poza miastem, relaks
Trasa:
Warszawa – Kępa Zawadowska – Kępa Okrzewska – Kępa Oborska – Obórki – Kliczyn – Ciszyca – Dębina – Gassy – Kopyty – Imielin – Piaski – Cieciszew – Dębówka – Podłęcze – Wólka Dworska – Moczydłów – Góra Kalwaria – Ostrówek – Kosumce – Dziecinów – Warszawice – Pogorzel – Osieck – Górki – Łucznica – Krystyna – Wola Rębkowska – Garwolin – Str. Leszczyny – Kol. Unin – Unin – Goździk – Przykory – Zgórze – Stasin – Rudnik – Miastków Kościelny – Zwola – Zwola Poduchowna – Baczków – Ciechomin Włościański – Lisikierz – Błażków – Grudź – Wandów – Osiny – Kosuty – Stanin – Tuchowicz – Józefów – Czerśl – Ryżki – Patoki – Łuków – Gołaszyn – (Nw. Okniny) - Biardy – Gostchorz – Wiśniew – Mościbrody – Siedlce – powrót do Warszawy DK2

Parę słów:
Planu w zasadzie nie było. Mając w pamięci jak wyglądały drogi po piątkowych opadach śniegu trudno było coś konkretnego zaplanować.
W  piątek do późna byłem zajęty. Potem padłem bez sił. Niczego nie zaplanowałem, nie spakowałem się, jedyna co zrobiłem to ustawiłem budzik na jakąś chorą godzinę odkładając tym samym wszelkie kwestie organizacyjne na rano. Skończyło się jak zwykle ... wyłączeniem budzika i dalszym snem.

No ale przecież szkoda by było zmarnować wolny dzień. Rzadko mi się przytrafia dzień bez dzieci pod opieką. Zły na siebie zebrałem się w końcu - oczywiście za późno.

Obawiając się o stan dróg najpierw pojechałem wałem wiślanym na południe. To była bezpieczna opcja w stylu "się zobaczy". Nie było tak źle. postanowiłem dojechać do mostu w Górze Kalwarii, przekroczyć Wisłę i dalej pojechać na wschód. Lubię te tereny. Bardzo lubię!

Było ciepło. Termometr przy wjeździe na most pokazywał +5,6C (!). W wielu miejscach nie było już śladu nawet po śniegu. Ale w lasach, pośród wydm, poza uczęszczanymi drogami nadal leżało jeszcze sporo śniegu, a drogi były okryte niemal "żywym lodem".

Super jechało się przez małe, zagubione pośród pól, lasów i wydm wioseczki.

Na początku dnia było pochmurno. Ale z upływem czasu, a może wraz z tym jak przemieszczałem się na wschód pogoda się poprawiała. Wyszło nawet słońce i zrobiło się bardzo malowniczo.

O zachodzie słońca, niemal w jednej chwili zrobiło się bardzo zimno. Musiałem nawet na jakiś czas użyć łapawice bo ręce zaczęły boleć z zimna. Drogi momentalnie zamieniły się w lodowisko. Jazda po takich drogach była bardzo męcząca - wciąż trzeba było zachować największą uwagę. Po zmroku zrobiło się trochę cieplej, a może tylko wyparowała część wilgoci z ubrania - kto wie?

Do zmroku poruszałem się tak jak lubię, czyli bez pośpiechu, bez przejmowania się dystansem, bardzo lokalnymi oraz terenowymi drogami, zahaczając o małe wioseczki i malownicze miejsca. Po zmroku kontynuowałem jazdę głównymi asfaltami. Te drogi też były śliskie, ale ... cóż było robić.

Temperatura spadła do -1C. Niby niewiele, ale woda w butelce zamarzła na kość.

To była dla mnie męcząca przejażdżka. Może to dlatego, że jechałem na grubych, terenowych oponach. Myślę jednak, że wpływ miała też trudna i wymagająca nawierzchnia. Sporo energii poszło na zachowanie czujności podczas jazdy po śliskim. Sporo sił wypompował też ze mnie powrót. Najpierw do Łukowa, potem z Łukowa do Siedlec, a następnie, najmniej przyjemny odcinek DK2 z Siedlec do W-wy, asfaltami, pośród TIRów i sznurów samochodów, grubo po zmroku, przy śliskiej nawierzchni. To nie był wyjazd w stylu "równy asfalt, wiatr w plecy i hajda do przodu". Do domu dotarłem po godz. 23. Ostatnie kilometry przyszło mi pokonywać w cudownej scenerii mgieł na przemian z czystym, rozgwieżdżonym niebem.

Po drodze miałem do czynienia z ciekawym, choć niebezpiecznym zjawiskiem. Domyślam się, że zachodzi kiedy temperatura przechodzi w dół przez zero. Jadąc asfaltem prawie nie używałem hamulców (tym bardziej, że było ślisko). W pewnym momencie, przed torami kolejowymi chciałem lekko zwolnić. Jakież było moje zdziwienie, kiedy nie miałem sił, aby ściągnąć klamki. Musiały zamarznąć linki w pancerzach. Sporo wysiłku kosztowało mnie rozruszanie hamulców. Przy okazji, w mgnieniu oka, zrobiło mi się ... bardzo ciepło.

Parę fot:


Panorama Warszawy z Mostu Siekierkowskiego.


Ślizgawica na wale wiślanym.


Ślizgawica na drodze przy wale.


Droga do Górek.


Z Osiecka do Garwolina jechałem lasami.


Droga leśna. Niestety piach wcale nie zamarzł.


Przyprószone śniegiem. Nie mogę się już doczekać, kiedy spadnie tyle śniegu, aby móc swobodnie połazić na nartach.


Malownicze krajobrazy w pobliżu Zgórza.


Wierzbowa aleja.


Droga.


Na lokalnych drogach wciąż panowała zima.


Na lokalnych drogach wciąż panowała zima.


Przed zachodem słońca.


Niemal momentalnie temperatura się obniżyła. Drogi zamieniły się w ślizgawki.


Koleiny. Szczególnie zimą i po zmroku mogą być niebezpieczne. Tu było ich łącznie ponad 10 km.


Wjazd z Lubelszczyzny na Mazowsze był w tym miejscu jak wjazd z Ukrainy do Polski. Pojawił się równy asfalt i pasy na drodze.


W końcu Siedlce!


Powrót DK2. Ten miły przystanek z widokiem na majaczącego na wyjeździe z Siedlec McD posłużył mi za miejsce na posiłek. Zapachu McD tego dnia i o tej porze bym nie zdzierżył.


Przy okazji wyszedł mój (na razie) najdłuższy w tym roku dystans.

I to by było na tyle.


2016/01/08

Piątek, 8 stycznia 2016 · Komentarze(1)
Rano do pracy, po południu z pracy, wieczorkiem śnieżna przejażdżka nad Wisłą.

Rano jeszcze przyjemnie, -6C. Wieczorem niestety już 0C.
W ciągu dnia zaczął sypać śnieg. Powrót z pracy był przez to bardzo upierdliwy. Napadało całkiem sporo śniegu, na drogach zrobiło się ślisko i zalegała masa śnieżnego błota. To wszystko w warszawskich korkach.
Wieczorem przestało padać. Bardzo przyjemnie śmigało się po nie odśnieżonym wale nad Wisłą. Podobnie po ulicach, które szybko zrobiły się czarne.


Wieczorem przestało padać i ulice szybko odzyskały dobrą przejezdność.


Śnieg na Wale Miedzeszyńskim.


Nie odśnieżona (na szczęście) DDR na Wale Miedzeszyńskim.


Już prawie pod domem. Jeszcze tylko sprawdzić repertuar i można wracać.



2016/01/07

Czwartek, 7 stycznia 2016 · Komentarze(1)
Rano do pracy, po południu z pracy, wieczorkiem przejażdżka nad Wisłą. Ciepło -4C.

2016/01/06 "Let it Snow! Let it Snow! Let it Snow!"

Środa, 6 stycznia 2016 · Komentarze(6)
Trasa:
Warszawa – (Wisła) – Kępa Zawadowska – Kępa Okrzewska – Kępa Oborska – Obórki – Kliczyn – Ciszyca – Dębina – Gassy – Podłęcze – Wólka Dworska – Góra Kalwaria – (Wisła) – Ostrówek – Kosumce – Dziecinów – Warszawice – Radwanków Szlachecki – Sobienie Jeziory – Piwonin – Wysoczyn – Szymonowice Duże – Szymonowice Małe – Nieciecz – Mariańskie Porzecze – Zalesie – Wicie – Zakrzew – Celejów – Wilga – Cyganówka – Uśniaki – Wola Władysławowska – Natolin – Czarnowiec – Osieck – Zabieżki – Kąty – Chrząszczówka – Chrosna – Człekówka – Celestynów – Dąbrówka – Stara Wieś – Pogorzel – Śródborów – Otwock – Karczew – (Józefów) – Wał Miedzeszyński - Warszawa

Parę słów:
Plany były zupełnie inne. Ale jak o 3:30 zadzwonił budzik okazało się, że jednak prognozy pogody się sprawdziły i jednak wreszcie spadł śnieg ... przekręciłem się na drugi bok i odłożyłem te plany na lepszą aurę.

Kilka godzin później, zmieniłem opony na "normalne" i ruszyłem pokręcić się trochę po śniegu. Wolałbym na śladówkach, ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.

Niestety przyszło ocieplenie. Jak wychodziłem z domu było -7C. Po drodze było już -4C.

Na drogach ślizgawica.


Parę fot:

Przy wale.


Opony (zwykłe MTB) całkiem dobrze trzymały.


W drodze.


Wisła w Górze Kalwarii.


W drodze.


Mariańskie Porzecze - drewniany kościół.


Mini ZOO w Cyganówce.


Mini ZOO w Cyganówce.


Droga.


Razem raźniej.


Napęd.


Ślizgawica.


Do wyboru był asfalt i las. Wybrałem oczywiście las.


Przy "50" - pomimo świątecznego dnia ruch był duży.


Zima wieczorową porą. Kierowcy w ogóle nie zdają sobie sprawy jak łatwo jest przewrócić się na rowerze w takich warunkach. Mijają i wyprzedzają "na gazetę".


Tym razem było cieplej.

I to by było na tyle.


2016/01/05

Wtorek, 5 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy, po południu z pracy, wieczorkiem przejażdżka nad Wisłą. Rano -17C, wieczorem -11C.

2016/01/04

Poniedziałek, 4 stycznia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy, po południu z pracy.
Rano -18C - trochę szczypało. Po południu -11C - wydawało się całkiem ciepło.

2016/01/03 "Leniwa niedziela"

Niedziela, 3 stycznia 2016 · Komentarze(4)
Kategoria poza miastem
Ostatni dzień świąteczno-noworocznej laby. Na jakiś czas znowu przyjdzie zapomnieć o jeździe poza trasą do/z pracy. Pogoda idealna. Pomyślałem sobie - co tak będę siedział, ruszę się. I ruszyłem...

Ledwo zjechałem z Mostu Siekierkowskiego na wał wiślany, a słońce zniknęło za chmurami, zrobiło się ponuro i zaczął prószyć śnieżek. Jednocześnie zrobiło się znacznie zimniej. Uczucie zimna potęgował nieprzyjemny wiatr, smagający mnie, a to z boku, a to od czoła.

Jadąc po trosze wałem, po trosze drogą, po trosze jakimiś polami marzłem coraz bardziej. Prawie prosto na mnie wyskoczyła rodzinka min. 7 dzików. Z nadzieją na żurek w barze przy moście ciągnąłem do Góry Kalwarii. Niestety na miejscu okazało się, że bar jest dzisiaj zamknięty. W pamięci jednak miałem opowieść Dziaśka o tym jak raczył się flakami w barze w Sobiekursku. Cóż było robić, zacisnąłem zęby, ze zbolałymi od zimna dłońmi i stopami oraz z pokrytą grubą warstwą lodu brodą pociągnąłem "50" pod wiatr do Sobiekurska. Termometr na wjeździe na most nad Wisłą pokazywał -12,7C. Dobrze odczuwałem, jaka była temperatura odczuwalna przy tym wietrze.

Bar był otwarty. Zaszalałem - żurek, schabowy i herba z cytryną. Nie takie super smaczne (kuchnia nie pracowała w okresie świąteczno-noworocznym, pani miała wcześniej przygotowane tylko kilak dań), nie takie tanie, ale tu i teraz to było to. Ogrzałem się przy okazji i trochę podsuszyłem rękawiczki. Bałem się, czy po tak obfitym posiłku dam radę pojechać, ale jakoś pomału się rozpędziłem. Na drodze znowu miałem nieprzyjemny boczny wiatr.

Do Warszawy wróciłem Wałem Miedzeszyńskim. Na koniec pojechałem jeszcze na Trakt Królewski i na Starówkę popatrzeć na świąteczne światełka i na ... ludzi. Mróz chyba wypłoszył ludzi, bo w poprzednie dni było tam znacznie tłumniej. Moją oblodzoną brodą wzbudzałem za to powszechne zainteresowanie oraz głosy podziwu.



W międzyczasie pogoda poprawiła się, znowu było czyste niebo. I chyba się jeszcze bardziej schłodziło. Do domu jechałem pod wiatr.

W sumie całkiem udany popołudniowy zimowy spacerek.

2016/01/02 "Mroźna przejażdżka do Torunia"

Sobota, 2 stycznia 2016 · Komentarze(27)
Kategoria poza miastem, relaks
Trasa:
Warszawa – Jabłonna – Rajszew – Skierdy – Suchocin – Boża Wola – Nowy Dwór Mazowiecki – Modlin – Zakroczym – (dalej drogami lokalnymi i polnymi/leśnymi) – Henrysin – Trębki Stare – Trębki Nowe – Złotopolice – Kamienica – Januszewo – Strzembowo – Srebrna – Żukowo – Nacpolsk – Krubice – Bulkowo – Rogowo – Krzykosy – Nowe Łubki – Słomkowo – Staroźreby Hektary – Staroźreby – Opatówiec – Mikołajewo – Aleksandrowo – Zagroda – Smolino – Rudowo Brody – Rudówko – Bielsk – Cekanowo – Jączewo Abramki – Golejewo – Czachowo – Dzięgielewo – Wrzosy – Kolczyn – Zakrzewko – Czachorowo – Bendorzyn – Bożewo – Obręb – Michałkowo – Tłuchówko – Tłuchowo – Wyczałkowo – Kamień Kmiecy – Jasień – Rumunki Jasieńskie – Orłowo – Piaseczno – Czarne – Szlewo – Tomaszewo – Rumiankowo – Rumunki Głodowskie – Rumunki Lipnowskie – Lipno – Maliszewo – Brzeźno – Zabłocie – Włęcz - Łęk Osiek – Osiek – Silno – Grabowiec – Złotoria – Toruń (+dodatkowa pętla po mieście w poszukiwaniu zgubionej łapawicy)

Parę słów:
Zapowiadała się ładna pogoda. Szkoda by było nie skorzystać. Niestety miałem do dyspozycji tylko jeden dzień i nie mogłem pojechać dalej. Wybór padł na Toruń.

Dzień jest teraz krótki, więc z Warszawy wyjechałem przed świtem, tak aby nieciekawy, ale łatwy orientacyjnie wjazd z miasta przypadł w czasie, kiedy jest jeszcze ciemno. Nastawiłem się na dobrą pogodę, tymczasem posypywał śnieg i wiał silny wiatr. Zimno przenikało głęboko w głąb ciała.

Jeszcze po ciemku dotarłem do Zakroczymia, gdzie na stacji benzynowej przy "7" trochę się ogrzałem. W międzyczasie zrobiło się trochę widniej i poprawiła się pogoda, tzn. przestał padać śnieg bo silny wiatr towarzyszył mi już do końca dnia. Wkrótce wzeszło słońce.

W zasadzie niemal do granic Torunia jechałem lokalnymi drogami, wiele odcinków drogami polnymi i leśnymi. Ruch na tych drogach był w zasadzie znikomy.

Było mroźno. Termometry spotykane po drodze wskazywały temperatury od ok. -10 do -8 ale silny wiatr znacząco obniżał temperaturę odczuwalną. Przed wyjazdem rzuciłem okiem na prognozę pogody i tam podane były wartości temperatury odczuwalnej na poziomie -20 do -15.

Największy problem, tradycyjnie, miałem z marznięciem stóp oraz dłoni.

Generalnie trochę za lekko się ubrałem. W zasadzie bardzo podobnie jak podczas wycieczek jesiennych. Tylko dłonie potraktowałem bardziej zimowo. Miałem ze sobą sporo ciepłych ubrań na wypadek jakiejś awarii lub gdyby warunki okazały się być trudniejsze niż przewidywałem, ale nie użyłem zapasu.

Po drodze udało mi się jeszcze raz ogrzać na stacji benzynowej w Bielsku (przecinałem "60" więc byłą okazja na jakąś stację bo na tych drogach, którymi jechałem stacji za wiele nie naliczyłem, tym bardziej takich, gdzie by dało się ogrzać albo coś zjeść czy chociażby napić się gorącej kawy czy herbaty). Stanąłem też na stacji w Lipnie, ale tylko na chwilkę, bo robiło się późno, a chciałem jak największą część leśnego odcinka do Torunia pokonać możliwie za widoku. Prawie się udało.

Najbardziej zmarzłem w Toruniu podczas "zwiedzania" starówki.

Żałowałem, że muszę wracać. Idealnie by było pociągnąć jeszcze w nocy dalej. Wyszłaby z tego fajna trasa.

Ubranie (w kolejności warstw):
- podkoszulka z długimi rękawami wełna (Smartwool)
- koszulka z wysoką stójką (suwak) wełna (Nordre)
- cienka podkoszulka z krótkimi rękawami polar (Patex Pol) - jako kamizelka
- przewiewna wiatrówka (Craft)

- slipy coolmax (Jaxa) - wełny mi na rower szkoda
- kalesony wełna (Ullmax)
- spodnie rowerowe bez wkładki (TCM)

- skarpety cienkie wełna (Teko)
- skarpety średnie wełna (Teko)
- buty trekkingowe Tribute skóra+gore-tex (AKU)

- rękawiczki b. cienkie 5-palców wełna (Icebreaker)
- rękawiczki 5-palców polar (Quechua)
- łapawice 1-palec cordura + air-tex (WOLF gang) tylko warstwa zewnętrzna

- buff (noname)
- czapka z nausznikami polar (Quechua)

Co bym zmienił:
- jeszcze jedna cienka warstwa na górę
- rękawiczki polarowe 1-palec zamiast 5-palców



Zapas (nieużywany):
- bluzka z wysoką stójką (suwak) wełna (Ortovox)
- buff (noname)
- buff z polarem (noname)
- kominiarka power stretch (?) (The North Face)
- czapka wełna (Devold)
- opaska na czoło i uszy 'ala windstopper (TCM)
- maska na twarz neopren (noname)
- rękawiczki turystyczne 5-palców polar (Quechua)
- rękawiczki turystyczne Inuit Warm 1-palec polar (Quechua)
- skarpety średnie wełna (Teko)
- spodnie L Protection (Craft)
- kurtka Target Knit gore-tex active (Eider)
- kurteczka puchowa (Quechua)

Kilka fot:

Śniadanie to podstawa udanej wyrypy - owsianka z bananem, rodzynkami i jogurtem naturalnym.


Paliwo na drogę. Poszły tylko kanapki.


Warszawa. Stadion Narodowy. Tu się umówiłem sam ze sobą. Zaraz ruszam.


Jabłonna.


Jabłonna.


Wreszcie wychodzi słońce.


O świcie.


Aleja.


W drodze.


Słońce.


Drogi, którymi jechałem nie były zbytnio uczęszczane.


Wierzby - moje ulubione drzewa na nizinach.


Wierzby.


Droga.


Droga.


Droga.


Pod jemiołą można ...


Skrwa.


Drewniany kościółek w Brzeźnie.


Żar zachodu.


Droga.


Wiślana Trasa Rowerowa.


W szopce nie powinno zabraknąć roweru.


Toruń. Kopernik poczekał na mój przyjazd.

I to by było na tyle.

2016/01/01 - "Słuchając Topu Wszech Czasów".

Piątek, 1 stycznia 2016 · Komentarze(7)
Kategoria poza miastem
Cudownie zimny wiatr w twarz, przede mną droga bez końca, a w słuchawkach Top Wszech Czasów Trójki. Zabrakło tylko jednego ...

Można by tak jechać, jechać i jechać. 2/3 życia w muzyce. A niemal każdy utwór przywołuje inny okres życia. Radości i smutki, ważnych ludzi i ważne wydarzenia. Przyjaciół i pierwsze miłości. Wspomnienia, masa wspomnień.

Topu Wszech Czasów Trójki słucham co roku, zwykle za kierownicą, wracając ze świąteczno-noworocznych wyjazdów. W tym roku po raz pierwszy jadąc rowerem.

Witam wszystkich na BS.
Pozdrowienia dla Kolegi Dziaśka na poziomce, spotkanego na "50" na wysokości Bagna Całowanie.