Rano do pracy, po południu z pracy i przejażdżka po Skaryszaku, wieczorkiem przejażdżka Traktem Lubelskim.
Powrót z pracy mało przyjemny bo akurat musiało zacząć sypać i zrobiło się ślisko. Niestety warszawscy kierowcy, w tak "ekstremalnych" warunkach tracą swoją wyjątkową w skali całego kraju szybkość i całe miasto staje się momentalnie zakorkowane. Przebijanie się przez te korki rowerem, kiedy na jezdni leży kupa mokrego śniegu do przyjemności nie należy i zabiera dodatkowy czas.
Za to późnym wieczorem bardzo przyjemna przejażdżka. Nie padało. Jezdnie czarne. Temperatura w sam raz (-3C).
Wreszcie i do Warszawy dotarła tegoroczna zima i można było poszurać na nartach. Niestety po zachodniej stronie miasta znacznie mniej śniegu niż po "właściwej".
Po południu do Warszawy wreszcie zawitała długo przeze mnie oczekiwana zima! Śnieg sypał całkiem przyzwoicie, w krótkim czasie napadało go całkiem sporo. Ma jeszcze padać do rana. Po przydługawym ze względu na trudne warunki na drogach powrocie (jak wpadłem odebrać dzieci, właśnie zamykali szkolną świetlicę), nie mogłem sobie odmówić przejażdżki po pobliskim Parku Skaryszewskim. Ludzie wylegli z domów, całe rodziny z dziećmi ruszyły na przywitanie zimy. Wreszcie będzie można wyprowadzić śladówki na spacer.
Parę fot:
W Skaryszaku.
W Skaryszaku.
W Skaryszaku.
Wreszcie przyszła zima!
Ośnieżony różowy Genesis (spadek po ś.p. ukochanej małżonce).
Rano do pracy w deszczu (styczeń!). Ślisko miejscami tak, że trudno było ustać na nogach. Po południu z pracy bardzo przyjemnie. Późnym wieczorem lodowa przejażdżka Wałem Miedzeszyńskim.