2016/01/02 "Mroźna przejażdżka do Torunia"

Sobota, 2 stycznia 2016 · Komentarze(27)
Kategoria poza miastem, relaks
Trasa:
Warszawa – Jabłonna – Rajszew – Skierdy – Suchocin – Boża Wola – Nowy Dwór Mazowiecki – Modlin – Zakroczym – (dalej drogami lokalnymi i polnymi/leśnymi) – Henrysin – Trębki Stare – Trębki Nowe – Złotopolice – Kamienica – Januszewo – Strzembowo – Srebrna – Żukowo – Nacpolsk – Krubice – Bulkowo – Rogowo – Krzykosy – Nowe Łubki – Słomkowo – Staroźreby Hektary – Staroźreby – Opatówiec – Mikołajewo – Aleksandrowo – Zagroda – Smolino – Rudowo Brody – Rudówko – Bielsk – Cekanowo – Jączewo Abramki – Golejewo – Czachowo – Dzięgielewo – Wrzosy – Kolczyn – Zakrzewko – Czachorowo – Bendorzyn – Bożewo – Obręb – Michałkowo – Tłuchówko – Tłuchowo – Wyczałkowo – Kamień Kmiecy – Jasień – Rumunki Jasieńskie – Orłowo – Piaseczno – Czarne – Szlewo – Tomaszewo – Rumiankowo – Rumunki Głodowskie – Rumunki Lipnowskie – Lipno – Maliszewo – Brzeźno – Zabłocie – Włęcz - Łęk Osiek – Osiek – Silno – Grabowiec – Złotoria – Toruń (+dodatkowa pętla po mieście w poszukiwaniu zgubionej łapawicy)

Parę słów:
Zapowiadała się ładna pogoda. Szkoda by było nie skorzystać. Niestety miałem do dyspozycji tylko jeden dzień i nie mogłem pojechać dalej. Wybór padł na Toruń.

Dzień jest teraz krótki, więc z Warszawy wyjechałem przed świtem, tak aby nieciekawy, ale łatwy orientacyjnie wjazd z miasta przypadł w czasie, kiedy jest jeszcze ciemno. Nastawiłem się na dobrą pogodę, tymczasem posypywał śnieg i wiał silny wiatr. Zimno przenikało głęboko w głąb ciała.

Jeszcze po ciemku dotarłem do Zakroczymia, gdzie na stacji benzynowej przy "7" trochę się ogrzałem. W międzyczasie zrobiło się trochę widniej i poprawiła się pogoda, tzn. przestał padać śnieg bo silny wiatr towarzyszył mi już do końca dnia. Wkrótce wzeszło słońce.

W zasadzie niemal do granic Torunia jechałem lokalnymi drogami, wiele odcinków drogami polnymi i leśnymi. Ruch na tych drogach był w zasadzie znikomy.

Było mroźno. Termometry spotykane po drodze wskazywały temperatury od ok. -10 do -8 ale silny wiatr znacząco obniżał temperaturę odczuwalną. Przed wyjazdem rzuciłem okiem na prognozę pogody i tam podane były wartości temperatury odczuwalnej na poziomie -20 do -15.

Największy problem, tradycyjnie, miałem z marznięciem stóp oraz dłoni.

Generalnie trochę za lekko się ubrałem. W zasadzie bardzo podobnie jak podczas wycieczek jesiennych. Tylko dłonie potraktowałem bardziej zimowo. Miałem ze sobą sporo ciepłych ubrań na wypadek jakiejś awarii lub gdyby warunki okazały się być trudniejsze niż przewidywałem, ale nie użyłem zapasu.

Po drodze udało mi się jeszcze raz ogrzać na stacji benzynowej w Bielsku (przecinałem "60" więc byłą okazja na jakąś stację bo na tych drogach, którymi jechałem stacji za wiele nie naliczyłem, tym bardziej takich, gdzie by dało się ogrzać albo coś zjeść czy chociażby napić się gorącej kawy czy herbaty). Stanąłem też na stacji w Lipnie, ale tylko na chwilkę, bo robiło się późno, a chciałem jak największą część leśnego odcinka do Torunia pokonać możliwie za widoku. Prawie się udało.

Najbardziej zmarzłem w Toruniu podczas "zwiedzania" starówki.

Żałowałem, że muszę wracać. Idealnie by było pociągnąć jeszcze w nocy dalej. Wyszłaby z tego fajna trasa.

Ubranie (w kolejności warstw):
- podkoszulka z długimi rękawami wełna (Smartwool)
- koszulka z wysoką stójką (suwak) wełna (Nordre)
- cienka podkoszulka z krótkimi rękawami polar (Patex Pol) - jako kamizelka
- przewiewna wiatrówka (Craft)

- slipy coolmax (Jaxa) - wełny mi na rower szkoda
- kalesony wełna (Ullmax)
- spodnie rowerowe bez wkładki (TCM)

- skarpety cienkie wełna (Teko)
- skarpety średnie wełna (Teko)
- buty trekkingowe Tribute skóra+gore-tex (AKU)

- rękawiczki b. cienkie 5-palców wełna (Icebreaker)
- rękawiczki 5-palców polar (Quechua)
- łapawice 1-palec cordura + air-tex (WOLF gang) tylko warstwa zewnętrzna

- buff (noname)
- czapka z nausznikami polar (Quechua)

Co bym zmienił:
- jeszcze jedna cienka warstwa na górę
- rękawiczki polarowe 1-palec zamiast 5-palców



Zapas (nieużywany):
- bluzka z wysoką stójką (suwak) wełna (Ortovox)
- buff (noname)
- buff z polarem (noname)
- kominiarka power stretch (?) (The North Face)
- czapka wełna (Devold)
- opaska na czoło i uszy 'ala windstopper (TCM)
- maska na twarz neopren (noname)
- rękawiczki turystyczne 5-palców polar (Quechua)
- rękawiczki turystyczne Inuit Warm 1-palec polar (Quechua)
- skarpety średnie wełna (Teko)
- spodnie L Protection (Craft)
- kurtka Target Knit gore-tex active (Eider)
- kurteczka puchowa (Quechua)

Kilka fot:

Śniadanie to podstawa udanej wyrypy - owsianka z bananem, rodzynkami i jogurtem naturalnym.


Paliwo na drogę. Poszły tylko kanapki.


Warszawa. Stadion Narodowy. Tu się umówiłem sam ze sobą. Zaraz ruszam.


Jabłonna.


Jabłonna.


Wreszcie wychodzi słońce.


O świcie.


Aleja.


W drodze.


Słońce.


Drogi, którymi jechałem nie były zbytnio uczęszczane.


Wierzby - moje ulubione drzewa na nizinach.


Wierzby.


Droga.


Droga.


Droga.


Pod jemiołą można ...


Skrwa.


Drewniany kościółek w Brzeźnie.


Żar zachodu.


Droga.


Wiślana Trasa Rowerowa.


W szopce nie powinno zabraknąć roweru.


Toruń. Kopernik poczekał na mój przyjazd.

I to by było na tyle.

Komentarze (27)

Budząca ogromny szacunek trasa zahaczająca o moją aktualną macierz, szczególnie miło zobaczyć zdjęcie starego kościoła w Brzeźnie, które często mijam rowerem :)

JimmyBond 20:01 czwartek, 7 stycznia 2016

@Sierra

Za bardzo się przejmujesz statystykami. Same przejechane kilometry - to jest ciekawostka, niewiele mówią o realnej sile rowerzysty, mówią głównie o tym ile czasu chce/może przeznaczyć na rower. Taka ciekawostka z GMRDP. Przed Złotym Stokiem mając koło 800km w nogach jechałem kawałek z Robertem Woźniakiem, który na Bikestats cały czas prowadzi. I w naszej grupce był również Marcin Nalazek, który miał przejechane w 2015 roku ledwie 2tys km. I był tak samo mocny jak Robert co robi rocznie 40tys, na metę dojechał za Robertem tylko dlatego, że złamał kierownicę i ostatnie 300km po ciężkich górach jechał ze złamaną karbonową kierownicą usztywnioną płaskownikiem.

I dopiero na wyścigu widzisz kto jest naprawdę mocny, bo tam wszyscy jadą na tych samych regułach. A Bikestats nie służy rywalizacji - tylko znajdowaniu kolegów do jazdy, znajdowaniu motywacji, znajdowaniu ciekawych tras i pomysłów. Statystyki kilometrów - są najmniej istotnym elementem tego portalu i dlatego nie warto do nich przywiązywać większej wagi.

wilk 15:21 środa, 6 stycznia 2016

Ten sam - podziwia takie wyczyny jak ten Pabla, a podśmiewa się z pozerów. Twoje dziwy nad tym ile Pablo wziął zapasowych ciuchów - to jak uczenie ojca jak dzieci robić. Patrz i ucz się, bo tak właśnie się jeździ na poważne zimowe wyrypy, a Pablo ma ogromne doświadczenie i wiele zimowych biwaków za sobą. Dzięki temu, że Pablo był dobrze przygotowany - również dobrze zniósł trasę, zawsze miał rezerwowe ciuchy, w które można się przebrać jak zamokną te w których jedziemy itd. Jazda na solidnym mrozie to nie przelewki i tak jak napisał Pablo trzeba być gotowym na różne sytuacje, chwilowy kryzys i postój na powietrzu, naprawę roweru itd. Jak mamy ciuchy w zapasie - zakładamy je i zachowujemy komfort termiczny. Jak nie mamy - to nas drastycznie wyziębia i szybko tracimy motywację do jazdy i wracamy trzęsąc się z zimna.

wilk 14:42 środa, 6 stycznia 2016

Świat się zmienia tylko Wilk wciąż ten sam. ;p

mors 14:28 środa, 6 stycznia 2016

Pablo na Bikestats! Największy przeciwnik GPS z nickiem Garmin.
Świat się zmienia ;))

I od razu wejście z grubej rury, trasa taka, że czapki z głów. Siarczysty mróz, ponad 200km i do tego solidny kawał po terenie. Od razu pokazałeś kto tu jest prawdziwym morsem ;))

wilk 14:06 środa, 6 stycznia 2016

@mors
Jak jestem z dala od domu, to wolę być przygotowany na rożne sytuacje. W takich warunkach (mróz + wiatr) wystarczy np. mała awaria roweru lub niedomaganie na zdrowiu/kontuzja, aby wykitować z zimna. Poza tym nigdy do końca nie wiadomo jakie w rzeczywistości będą warunki (niewielki opad śniegu może spowodować taką ślizgawicę, że czas przejazdu wzrośnie kilkukrotnie), czy uda się dojechać na czas i czy np. nie przyjdzie kiblować na transport w nocy gdzieś w krzalu przy ogniu. Na awaryjny biwak przy ogniu i na trudne warunki zawsze staram się być przygotowany.

garmin 19:59 wtorek, 5 stycznia 2016

Ale ja nie twierdzę, że teraz jest łatwo i lekko. ;p Chociaż przyjemnie. ;)

mors 18:42 wtorek, 5 stycznia 2016

Nie każdy jest Morsem :P

andale 18:36 wtorek, 5 stycznia 2016

Jak większość trasy z wiatrem to spoko, początkowo myślałem, że połowa pod wiatr, a to aż trudno sobie wyobrazić. ;)
Kombinować z ubraniami można w nieskończoność, np. sreberka w butach, folia NRC na tułowiu, stare gazety do pochłaniania wilgoci w rękawicach itd itp.

Najbardziej zszokowała mnie w tym wpisie lista zapasowych przyodziewków - 13 pozycji! O_O
Ja, jak czasami muszę zabrać rękawiczki i kurtkę na noc (wiosną i jesienią), to już jestem mocno niezadowolony. :)

mors 18:32 wtorek, 5 stycznia 2016

@garmin
W pełni się z Tobą zgadzam, ale jak na razie statystyki na BS nie różnicują przebiegów: szosowców, mtb-owców, tych co "na stacjonarnym", sakwiarzy...
Ktoś pojedzie 600 z wiatrem i wraca pociągiem,
Ktoś przewyższeniami zaliczy "krótkie Himalaje",
Ktoś codziennie jeździ do pracy, Ktoś inny jest na emeryturze, rencie i ma czas niczym nie ograniczony.

Ważne, by Każdy był uczciwy dokonując wpisów. W końcu nie jeździ dla Innych, tylko dla siebie bo wtedy ma to sens).

sierra 17:28 wtorek, 5 stycznia 2016

@andale
To ja mam odwrotnie. Podczas chodzenia (np. kilkunastogodzinne wędrówki w górach), nawet długotrwałego i przy naprawdę dużych mrozach, nie mam żadnych problemów z marznięciem stóp i dłoni. Na rowerze wręcz przeciwnie.

Jeździłem zimą w rękawicach narciarskich. Na krótkich dystansach (np. jazda w mieście) się w miarę sprawdzały. Na dłuższych dystansach, największym problemem było wilgotnienie od potu i w efekcie wyraźne pogorszenie się właściwości izolacyjnych. Trudno na trasie coś z tym potem zrobić.

garmin 09:09 wtorek, 5 stycznia 2016

Spędziłem w Toruniu noc sylwestrową. Na rowerze było cieplutko, ale gdy wyszedłem na spacer z hostelu, to tak mną zatelepało, że hej. Spacer nie równa się jeździe na rowerze :D
Polecam buty trekingowe (ale z niską cholewą, żeby można było ruszać kostką) oraz rękawice narciarskie. Nie sprawią cudu, jednak zauważyłem, że przy odpowiednim wysiłku można rozgrzać członki bez niepotrzebnego pocenia się. Moim problemem jest nos. Wdychanie zimnego powietrza po kilku dniach spędzonych na mrozie zaczęło sprawiać ból.

andale 08:59 wtorek, 5 stycznia 2016

@sierra
Moim zdaniem konkurować to można na tej samej trasie i w tym samym czasie czyli w wyścigu.

W innym wypadku, konkurowanie tylko na podstawie liczby przejechanych kilometrów traci sens - zbyt wiele zależy od warunków (np. wiatr, temperatura, opady), nawierzchni (szosa, trudny teren, piach, błoto, śnieg), pory roku, czy chociażby sposobu podróżowania (np. kółeczko treningowe na stałej trasie na lekko vs kilkudniowa wycieczka z bagażem, zwiedzanie, fotografowanie, itp.).

Jak porównać osiągi kogoś kto ma do dyspozycji mnóstwo wolnego czasu i może sobie pozwolić na jeżdżenie kiedy tylko ma na to ochotę, z osiągami kogoś, kto ma tak wiele obowiązków (rodzina, dom, praca), że wyrwanie się na rower choćby i na godzinę w tygodniu staje się już wyczynem samym w sobie?

garmin 21:21 poniedziałek, 4 stycznia 2016

@veturilo
Z marznięciem stóp podczas jazdy na mrozie ja też mam problemy. Moim zdaniem podstawowym powodem jest to, że stopa nie pracuje tak jak podczas chodzenia, krew nie krąży i w efekcie stopa szybko się wychładza. Proces wspomaga zimne powietrze owiewające buty oraz pot w warstwie izolacyjnej butów oraz w skarpetkach.

Jak sobie pomóc - zastosować w miarę solidne buty, trochę większego rozmiaru, tak, aby nie ściskać stopy i umożliwić dobre krążenie krwi. Dwie, trzy warstwy skarpet. Nie muszą być grube. Chodzi o to, aby skutecznie odprowadzić wilgoć od stopy. Kilka cienkich warstw działa zdecydowanie lepiej niż jedna warstwa, nawet gruba. Wełna i jeszcze raz wełna - praktycznie nie chłonie wilgoci, dobrze oddycha (i nie łapie zapachów!). Współczesne skarpety wełniane nie gryzą.

Przy bardzo dużych mrozach warto osłonić but od zimnego powietrza. Ale moim zdaniem najlepszy byłby materiał przypominający swoją strukturą futro, filc, itp. Czyli nie tak jak w popularnych ochraniaczach, które mają gładką powierzchnię. Chodzi o to, aby przy samej powierzchni buta był jak najmniejszy ruch powietrza i aby wytworzyła się właśnie w tym miejscu mikro warstwa izolacyjna. To właśnie w tym miejscu jest największy gradient temperatury i traci się najwięcej ciepła. Nie wewnątrz, ale właśnie na zewnątrz buta!

I na koniec, trzeba jak najdłużej utrzymać buty i skarpety w jak najbardziej suchym stanie. Przy każdej okazji suszyć wkładki (wyjmować je z buta), suszyć skarpety, zdejmować buty (np. podczas odpoczynku pod dachem). Z moich obserwacji wynika, że już po godzinie jazdy skarpety są wilgotne od potu a to drastycznie pogarsza ich właściwości cieplne.

Przy długich przejazdach można na gołą stopę założyć warstwę vapour barrier (można kupić dedykowane skarpety albo po prostu szczelnie owinąć stopy folią). Wtedy co prawda stopie będzie trochę nieprzyjemnie, bo nie będzie oddychać, ale za to skarpety i warstwa ocieplająca buta pozostaną suche, nie tracąc przy tym swoich właściwości izolacyjnych.

Powodzenia w eksperymentach!

garmin 18:49 poniedziałek, 4 stycznia 2016

Brawo!

Jeżdże w zasadzie prawie tylko do pracy na rowerze, ale za to cały rok ale dziś spękałem... rano na termometrze za oknem było -18 st. Sprawdziłem w sieci na stacji meteo, że odczuwalna to -25 i skapitulowałem :(

Problem w tym, że od paru lat nie daję rady ze stopami przy temperaturach -10 i niższych jest na prawdę niefajnie a może nawet niebezpiecznie. Do pracy mam w jedną stronę w zależności od trasy od 31 (semi terenowa) do 35 km (prawie 90% asfalt i drogi utwardzone).

Po przeczytaniu Twojego wpisu doznałem olśnienia. Napisałeś "buty trekkingowe". Czyli nie zatrzaskowe tylko takie normalne do chodzenia? Czy dobrze zrozumiałem? Może to jest właśnie cały problem.

Zaświtała mi pewna hipoteza. Kiedyś jeździłem przy -20 bo nie jeździłem w zatrzaskach. Ostatnia zima była łagodna ale kupiłem nawet spcjalne buty zimowe i pokrowce na nie ale używam pedałow Crank Bross Mallet z dużą platformą z alu, która działa pewnie jak wielki radiator dobrze stykający z blokiem buta (metal-metal) i wyciąga przez podeszwę całe ciepło ze stopy. W zasadzie tak do -10 jeszcze jako tako daję radę, przy -15 już jest bardzo nieprzyjemnie.... najpierw bolą palce a potem po 30-60 minutach przestają boleć a ja zaczynam się bać;) i zjeżdżam do najbliższej stacji beznynowej na awaryjne ogrzewanie dopóki nie wróci czucie (=ból).

Mam mocne postanowienie spróbować jutro przyjechać jutro do pracy w butach trekingowych :)

Pozdrawiam,
Piotrek

veturilo 18:07 poniedziałek, 4 stycznia 2016

Prawda, tylko zima i teren uczą jeździć. Zadna sztuka jechać na dobrej kolarce po asfaltach. Często takich brałem w średnio wymagający teren i po 100 km nie wiedzieli jak się nazywają.

BUS 15:34 poniedziałek, 4 stycznia 2016

Szacunek.
Wprawdzie, rok temu w lutym dwa razy zrobiliśmy Piekło (tu: szczegóły jednej z nich: http://sierra.bikestats.pl/1278931,Zima-do-Piekla-Helu.html), ale wtedy było zaledwie max -7 (ostatnio temperatury nie rozpieszczają ;)
Już teraz wiem dlaczego Marecky mnie namawiał na połączenie Helu z doliną Charloty 6 stycznia... Niestety po wczorajszym prawie złamaniu nadgarstka chyba się z nim nie wybiorę-będą musiały wystarczyć Pierzchały :)
Pozdro rowerowo
z Ebowa
Mariusz
P.S.
Moim postanowieniem noworocznym było definitywne opuszczenie BS (jak można konkurować z szosowcami, skromnym Giant Boulderem), ale cykloza zwyciężyła :)
Witam kolejnego pozytywnie zakręconego :)

sierra 12:07 poniedziałek, 4 stycznia 2016

Dobrze się sprawdza ubieranie "na cebulkę". Dwie warstwy, w sumie cieńsze, będą lepiej chroniły przed zimnem niż jedna, nawet grubsza. Dodatkowa korzyść to większa elastyczność w doborze grubości (tak, żeby się nie spocić i żeby nie krępowało ruchów).

Jak dla mnie, to ten mróz mógłby jeszcze trochę potrzymać. Jeździć bez mrozu można u nas niemal przez cały rok, a okazji do pojeżdżenia w trudniejszych warunkach jest w ostatnich czasach coraz mniej.

garmin 11:40 poniedziałek, 4 stycznia 2016

Sama prawda... z wiatrem jest ok a jak mi dzisiaj przy -14''C strzeliło po kolanach to myślałem, że mi zrobi dziury na wylot. Ale fakt jest taki, że... jedyną rzeczą jaką miałem na nogach to spodnie kolarskie z softshellu do -5''C. Pobolało w chacie przez 15 minut i już nie odczuwam żadnych perypetii. Już w sumie ten mróz odpuszcza, w środę będzie już lajt w porównaniu do tego a od jutra koniec tego wiatru.

BUS 11:29 poniedziałek, 4 stycznia 2016

Następnym razem będę pisał w cieplejszych słowach.

garmin 21:17 niedziela, 3 stycznia 2016

Co za mroźna masakra! Zmarzłam od samego czytania. Gratuluję i podziwiam Twoją odporność na mróz. Moja jest zerowa :).

Kot 18:37 niedziela, 3 stycznia 2016

Powiem Wam szczerze - dzisiaj na spacerze zmarzłem bardziej niż wczoraj podczas tej przejażdżki do Torunia. Co prawda dzisiaj był chyba większy mróz, ale wczoraj był silniejszy wiatr i zdecydowanie dłużej byłem na trasie. Być może to kwestia nastawienia, tzn. jak się człowiek nastawi, że będzie ciężko to potem tak tego nie odczuwa. Sam nie wiem.

garmin 17:06 niedziela, 3 stycznia 2016

Po przeczytaniu wpisu aż mi się zimno zrobiło :) Podobnie jak Fistaszek - jestem pełen podziwu.

rmk 17:01 niedziela, 3 stycznia 2016

W taką pogodę to podziwiam. Ja po 50km nie czuję palców u nóg. Pozdr.

Fistaszek 14:13 niedziela, 3 stycznia 2016

Dzięki!

Kiedy wiatr wiał w plecy, jechało się całkiem miło. Ale kiedy tylko wystawiałem się chociażby na wiatr boczny to była masakra. Nie wspominając o wietrze prosto w twarz ... a i takich miejsc po drodze nie zabrakło.

garmin 23:44 sobota, 2 stycznia 2016

Całkowity szacunek. Szczególnie w odcinkach gdy wiatr nie sprzyjał.

kgrzany 23:39 sobota, 2 stycznia 2016

:O

mors 22:35 sobota, 2 stycznia 2016
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!