Wpisy archiwalne w kategorii

relaks

Dystans całkowity:10694.92 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:467:48
Średnia prędkość:22.86 km/h
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:486.13 km i 21h 15m
Więcej statystyk

2016/02/09 "Jeszcze ten jeden raz!"

Wtorek, 9 lutego 2016 · Komentarze(16)
Kategoria poza miastem, 500, relaks
Trasa:
Szklarska Poręba Górna – Świeradów Zdrój – Krobica – Orłowice – Kamień – Mroczkowice – Mirsk – Karłowiec – (Zacisze) – Gryfów Śląski – Ubocze – Pasiecznik – (Rząsiny) – (Wolbromów) – Gościszów – Milików – Nowogrodziec – Parzyce – Kierżno – Osieczów – Kliczków – (Przejęsław) – (Ławszowa) – Luboszów – Świętoszów – (Łozy) – Rudawica – Trzebów – Żagań – Dzietrzychowice – Karczówka – Brzeźnica – Przybymierz – Kotowice – Niwiska – Pilice – (Jeleniów) – Ochla – Zielona Góra – Chynów – Zawada – Leśna Góra – Górki Małe – Nowy Świat – Sulechów – (Brzezie) – Łochowo – (Głogusz) – Pałck – Skąpe – Łąkie – Ołobok – Borów – Wilkowo – Kamionka – Lubrza – Staropole – Boryszyn – Żarzyn – Pieski – Templewo – Kleszczewo – Goruńsko – Bledzew – Zemsko – Skwierzyna – Murzynowo – (Dobrojewo) – (Ludzisławice) – Lipki Wielkie – Jastrzębnik – Goszczanowo – Goszczanowiec – Gościmiec – Żółwin – (Rzekcin) – Zwierzyn – Owczarki – Strzelce Krajeńskie – Bronowice – Sokólsko – Bobrówko – Tuczno – Sowiniec – Krzęcin – Słonice – Rakowo – Korytowo – Antoniewo – Suliszewo – Żeliszewo – Rajsko – Recz – Wielogoszcz – Suliborek – Sulibórz – (Czertyń) – Ciemnik – Ińsko – Storkowo – Węgorzyno – Łobez – Przejazd – (Byszewo) – (Gola Dln.) – Słonowice – Świdwin – Krosino – (Ciechnowo) – Sławoborze – Słowenkowo – (Wartkowo) – Karkowo – Gościno – Ząbrowo – Zieleniowo – Kołobrzeg – Kądzielno – …

Relacja wkrótce - zapraszam!

Fotorelacja:



























































































































2016/02/04 "Tłusty czwartek"

Czwartek, 4 lutego 2016 · Komentarze(45)
Kategoria poza miastem, relaks

Relacja wkrótce - zapraszam!

Trasa:
Bydgoszcz – Fordon – Strzyżawa – Ostromecko – Nowy Dwór – Dąbrowa Chełmińska – Bolminek – Cichoradz – Łążyn – Bierzgłowo – Zamek Bierzgłowski – Koryta – Leszcz – Świerczynki – Kowróz – Wytrębowice – Ostaszewo – Sławkowo – Kamionki Duże – Kamionki Małe – Wlk. Rychnowo – Kowalewo Pomorskie – Frydrychowo – Napole – Ostrowite – Podzamek Golubski – Golub Dobrzyń – Białkowo – Szafarnia – Płonne – Półwiesk Mały – Wąpielsk – Kiełpiny – Tomaszewo – Wrzeszewo – Osiek – Kretki Małe – Dzierzno – Chlebowo – Nowa Rokitnica – Rokitnica Wieś – Świedziebnia – Janowo – Bielki – Okalewko – Kipichy – Mleczówka – Huta – Zdrojki – Syberia – Sinogóra – Cieszki – Rzężawy – Brudnice – Żuromin – Dąbrowa – Zielona – Przyspa – Kuczbork Wieś – Kozielsk – Lipowiec Kościelny – Turza Wielka – Turza Mała – Parcele Łomskie – Łomia – Mława – Nowa Wieś – Nowa Sławogóra – Dębsk – Wola Dębska – Niemyje Nowe – Budy Garlińskie (droga do Szumska bardzo oblodzona - zawróciłem) – Niemyje Nowe – Sosnówka – Dobrogosty – Wydrzywilk – Dzierzgowo – Szumsk – Szumsk Sodowo – Kostusin – Rzęgnowo – Jastrzębiec – Borkowo Falenta – Pierdołki – Olszewiec – Obrąb – Klewki – Przasnysz – Wandolin – Bartniki – Cegielnia – Nowa Krępa – Dębiny – Klin – Karolewo – Drążdżewo – Wólka Drążdżewska – Wólka Rakowska – Gaczyska – Majdan – Orzeł – Baranowo – Koci Lasek – Chudek – Oberwia – Małachowo – Łodziska – Lelis – Nasiadki Nadlesie – Dąbrówka – Gąski – Laski – Bandzulka – Zbójna – Dębniki – Morgowniki (z uwagi na oblodzone drogi zmieniłem pierwotnie planowany przebieg trasy i pojechałem przez Nowogród i Łomżę) – Nowogród – Mątwica – Nowe Kupiski – Stare Kupiski – Kupiski Kolonia – Skowronki – Łomża – Piątnica – Elżbiecin – Jeziorko – Kownaty – Guty – Kokoszki – Nieławice – Mrówki – Srebrowo – Kolonia Wizna – Wizna – Strękowa Góra – Zajki – Słomianka – Łazy Duże – Łazy Małe – Kiślaki – Łaziuki – Piaski – Tatary – Tykocin – Popowlany – Dobki – Siekierki – Złotoria – Choroszcz – Zastawie – Barszczewo – Sienkiewicze – Krupniki - Białystok


Fotorelacja:








































































































Dziękuję za uwagę.

2016/01/23 "Bawię się świetnie"

Sobota, 23 stycznia 2016 · Komentarze(25)
Kategoria poza miastem, relaks
Trasa:
Warszawa – Jabłonna – Rajszew – Skierdy – Suchocin – Boża Wola – Nowy Dwór Mazowiecki – Modlin – Zakroczym – Henrysin – Trębki Stare – Trębki Nowe – Złotopolice – Kamienica – Januszewo – Dłutowo – Rąbież – Krysk – Posturaże – Wichorowo – Bogusławice – Brody – Płońsk – Szeromin – Arcelin – Nowe Sokolniki – Baboszewo – Mystkowo – Lutomierzyn – Kozolin – Kaczorowy – Raciąż – Kraszewo Gaczułty – Mała Wieś – Koziebrody – Osiek Włostybory – Osiek Wielki – Żabowo – Zawidz Mały – Zawidz Kościelny – Zgagowo Wieś – Skoczkowo – Komorowo – Rzeszootary Górtaty – Rzeszootary Stara Wieś – Rzeszootary Chwały – Rościszewo – Stopin – Łukomie – Mierzęcin – Gorzeń – Zambrzyca – Skrwilno – Szustek – Okalewo – Czerwonka – Zofiewo – Szarłaty – Bielki – Janowo – Świedziebnia – Rokitnica Wieś – Sobiesierzno – Gortatowo – Szymkowo – Szczuka – Podgórz – Brodnica – Karbowo – Żmijewko – Zbiczno – Ciche – Łąkorek – Łąkorz – Bielice – Fitowo – Biskupiec – Piotrowice Duże – Piotrowice Małe – Kisielice – Limża – Łodygowo – Trumieje – Jaromierz – Trumiejki – Pilichowo – Kołodzieje – Str. Kamień – Prabuty – Kamienna – Mikołajki Pomorskie – Cierpięta – Kołoząb – Cygusy – Szpitalna Wieś – Górki – Czernin – Barłewiczki – Sztum – Koniecwałd – Gościszewo – Wielbark – Malbork – Cisy – Gnojewo – Kończewice - Bałdowo – Tczew – Tczewskie Łąki – Czatkowy – Ptaszniki – Koźliny – Krzywe Koło – Suchy Dąb – Grabiny Zameczek – Roszkowo – Pruszcz Gdański – Gdańsk – Sopot – Gdańsk

Parę słów:
(w miarę przypominania sobie będę uzupełniał)

Spodziewając się problemów ze śniegiem jechałem na góralu, na oponach MTB. Zabrałem ze sobą kompletny zimowy sprzęt biwakowy, tak, aby, gdy nie będę w stanie pokonać całego dystansu za jednym razem móc po drodze zabiwakować.

Z domu wyszedłem o 4:45 ponad godzinę później niż chciałem. I tak dobrze, że się udało bo mam spore zaległości w śnie. Było zimno. Termometry uliczne w mieście pokazywały -12,5C, w Jabłonnie było już -13,5C. W lesie i na wietrze było wyraźnie zimniej. Temperatura odczuwalna była znacząco niższa. Przede wszystkim miałem problem z marznącymi stopami. Stopy marzły do bólu.

Zatrzymałem się w Zakroczymiu na stacji benzynowej żeby się trochę ogrzać. Czucie w nogach długo wracało i nie było to miłe uczucie. Za to przedświt był cudowny. Warto było się pomęczyć, aby to przeżyć. Nie miałem problemu z marznięciem dłoni. Patent z cienkimi rękawiczkami wełnianymi (Merino), na to polarowe rękawice jednopalczaste i na to łapawice dobrze się sprawdził. W cieplejszej części dnia jechałem w tych samych rękawiczkach Merino, na które założyłem pięciopalczaste rękawiczki polarowe. Niestety kierunek wiatru nie do końca sprzyjał mojemu kierunkowi. Było przez to ciężej oraz zimniej.

Do Płońska pojechałem bocznymi drogami. W wielu miejscach było ślisko i ciasno. W Płońsku się nie zatrzymywałem. Pojechałem do Raciąża. Tam był Orlen, ale beznadziejny, nie dało się nawet usiąść - trzeba było pić herbatę na stojąco. Generalnie ciężko mi się jechało - zimowe ubranie, grube opony, ekwipunek biwakowy, oraz nie do końca sprzyjający wiatr - to wszystko stanowiło dodatkowe obciążenie. Czas płynął, a ja nie posuwałem się zbytnio do przodu.

Do Brodnicy jechałem jeszcze bardziej lokalnym drogami. Miejscami był po prostu żywy lód, lodowe koleiny, twardy śnieg - różne kombinacje. Przy okazji zaliczyłem pierwszą tej zimy glebę, Tak niefortunnie, że upadłem na klatę, a ponieważ na szyi pod wiatrówką (bez tego nie było mowy o zrobieniu ani jednego zdjęcia, aparat odmawiał współpracy) miałem aparat - wbił mi się w żebra. Nie dość, że uszkodził się wyświetlacz to dłuższy czas walczyłem z bólem oraz z utrudnionym oddychaniem (z bólu).

Pogoda na początku dnia była cudowna. Wraz z upływem czasu przybyło chmur i zrobiło się bardziej ponuro. Śniegu na północ od Warszawy było mało, dopiero na wysokości Brodnicy zaczęła się cudowna śnieżna sceneria.

Bez odpoczynków, w niedoczasie dociągnąłem do Brodnicy. Tam zjadłem obiad i bez przeciągania odpoczynku (chciałem za widoku pokonać jak największą część trasy) ruszyłem w dalszą drogę. To było akurat odcinek trudniejszy orientacyjnie, obfitujący w pokryte lodem drogi, a do tego bardzo malowniczy. Niestety było już bardzo późno i dalej musiałem jechać po ciemku. Dodatkowym utrudnieniem było to, że nie miałem zaplanowanej trasy. Robiłem to na bieżąco na trasie przy pomocy mapy. Na mrozie to bardzo upierdliwa opcja. Niestety wyjazdu nie planowałem, zresztą i tak nie miałbym się kiedy tym zająć.

Niestety jechało się bardzo trudno. Drogi, którymi jechałem były oblodzone. Do tego znienacka pojawiały się wystające kawały lodu, po najechaniu na które gleba murowana. W świetle mojego światełka nie było mowy, aby dostrzec je z wyprzedzeniem. W efekcie musiałem wolno i ostrożnie jechać. Liczne w tym rejonie pagórki - zamiast pomagać były jeszcze bardziej wymagające. Na podjazdach trzeba było się namęczyć, na zjazdach nie dać się zabić. Na szczęście ruch był samochodowy był znikomy.

Po zmroku znowu zrobiło się zimno. Zaczęło szczypać po twarzy.

Dosyć wcześnie pojawił się księżyc, a że był niemal w pełni, było w miarę widno. Niestety nie byłem w stanie zrobić zdjęć, ale sceneria była cudowna. Przejazd przez zsypany śniegiem świat, podświetlony światłem księżyca to było cudowne przeżycie, znane mi dotąd z zimowych, narciarskich wycieczek górskich. To trzeba przeżyć!

Umordowany ciężkim rowerem, mrozem i trudnymi drogami postanowiłem za często nie odpoczywać. Szybka herbata z kanapkami na Orlenie w Prabutach i potem dopiero McD w Malborku. Ledwo zdążyłem przed zamknięciem (czynne w soboty do 1:00). Z Malborka czekała mnie nielubiana przeze mnie jazda główną drogą do Tczewa (most na Wiśle). Tym razem ruch był mały (środek nocy), ale musiałem jechać centralnie pod (lodowaty) wiatr. Co prawda cały czas się ocieplało, ale jeszcze w Tczewie termometry pokazywały -6C.

Aby ominąć ten odcinek, planowałem pojechać przez Kwidzyn i dalej nad Wisłą. Ale obawiając się o to, że lokalne drogi będą tam w złym stanie, wybrałem drogę przez Prabuty, Sztum i Malbork. Tą drogą jechałem też w listopadzie. Akurat wtedy trafiłem na najzimniejszy weekend całej jesieni.

Do Gdańska dotarłem bocznymi drogami nad Wisłą. Na dworcu Głównym byłem około 3:50. Kupiłem bilet na pociąg - jak w listopadzie, przed samym odjazdem udało mi się kupić na Pendolino bilet w promocyjnej cenie (49 zł + 9,10 zł za rower) Miałem jeszcze chwilę czasu więc aby nie czekać na dworcu pomyślałem, że pojadę do Gdyni. W drodze zorientowałem się, że mogę nie zdążyć i z Sopotu wróciłem do Gdańska.

Z braku czasu i dla wygody jechałem główną arterią Trójmiasta. Już dawno nie spotkałem się z tak upierdliwymi światłami drogowymi - stawałem chyba na każdych, a jest tam ich naprawdę dużo. Pomimo, że było po czwartej rano funkcjonowały wszystkie! Pomimo pustej, chyba trzypasmowej drogi, jakiś taryfiarz, drąc mordę i wygrażając usiłował zdjąć mnie z drogi na zalodzoną DDR. Od Brodnicy zmagałem się jeszcze z napędem. Zima dała mu się we znaki, a ja miałem nadzieję, że może dotrzyma i jak najdłużej go nie zmieniałem. Niestety od Brodnicy, z coraz większym natężeniem zaczął przeskakiwać. Czasem spadał łańcuch z dużego blatu i klinował się na korbie. Szczególnie na podjazdach i przy ruszaniu (gdańskie światła mnie dobiły). Na dłuższej trasie, tym bardziej jak się jest zmęczonym to bardzo uciążliwa niedogodność. Zabiera dużo czasu, siły i ... nerwów.

Wróciłem Pendolino. W warszawie było pochmurno, mokro i padało. Zresztą w Gdańsku było tylko trochę lepiej - nie sypało, ale było wietrznie i wilgotno.

Parę fot:


Start jak zwykle pod Stadionem. O dziwo jeszcze jest choinka.


Przydrożny termometr. Kawałek dalej w Jabłonnie było już -13.5C Niestety aparat nie zadziałał. Musiałem go grzać na klacie.


Po dojechaniu do Zakroczymia. Zdjęcie nie oddaje stanu moich stóp


Po cudownym przedświcie, pojawił się też malowniczy świt.


Przy drodze.


Zima.


Zimowa aleja.


Zima.


W drodze.


Droga.


Droga. Uwielbiam lokalne drogi.


W lesie nadal sporo śniegu. Miejscami tylko koleiny. Zdecydowanie zimniej!


Moje ulubione wierzby.


Wierzby.


Droga za kulisami.


Lodowisko jakich wiele.


Droga.


Zima.


Zaczyna się. Na razie lajcik - da się jechać, trzeba tylko trochę uważać.


Są moje wierzby!


Niestety żadna dziewczyna akurat nie przechodziła.


Zima.


Droga.


Chwilę później wyrżnąłem pierwszą w tym sezonie glebę. Żebra mnie bolały dłuższy czas, trudno mi było oddychać.


Robi się ciekawiej. Szczególnie przy mijaniu samochodu lub jak samochód mnie wyprzedzał.


Lodowisko.


Lodowisko. Wkrótce przekonałem się, że za widoku to jest SPOKO!


Droga.


Zima.


Droga na księżyc?


Im bardziej na północ tym było więcej śniegu. W nocy było cudownie, zimowa sceneria, świat zasypany śniegiem i to wszystko w blasku księżyca w pełni. Cudo!


Zaczęło się. Lód, koleiny, kawały lodu przymarznięte do drogi, a to wszystko w pagórkowatym terenie, na krętych drogach. Latarka za daleko nie sięgała.


Tyle cudownych alei nie dane mi było zobaczyć.


Lód.


Lód.


Droga nocną porą.


Malbork.


Niestety zdjęcia nie są w stanie niczego oddać z tego co tam się czuło.


W blasku księżyca.


Wjazd do Gdańska!


Próbowałem dojechać do Gdyni, ale w Sopocie zawróciłem bo obawiałem się, że nie zdążę. Pod dworcem w Gdańsku zabrakło niecałych dwóch kilometrów do pełnych czterystu. Jak dziecko dokręciłem brakujący dystans na pobliskiej DDRce.


Przed powrotem.


Dwie maszyny. Jedna przywiozła mnie do Gdańska, druga odwiezie mnie do domu.


Rower w Pendolino.


Już po raz drugi udało mi się niemal przed samym odjazdem kupić w promocyjnej cenie (49 zł + 9,10 za przewóz roweru) bilet na Pendolino.


Dla porównania - w listopadzie 2015 też jechałem z Warszawy do Gdańska. To było w sobotę 28 listopada. To był najzimniejszy weekend całej zeszłorocznej jesieni (i zimy zresztą też).

Trasa była podobna:
Warszawa - Jabłonna - Rajszew - Skierdy - Suchocin - Boża Wola - Nowy Dwór Mazowiecki - Modlin - Zakroczym - Kroczewo - Załuski - Przyborowice - Szczytno - Siedlin - Płońsk - Szeromin - Arcelin - Baboszewo - Mystkowo - Lutomierzyn - Kozolin - Kaczorowy - Raciąż - Pólka-Raciąż - Krzeczanowo - Łaszewo - Siemiątkowo Koziebrodzkie - Nw. Wieś - Sokołowy Kąt - Stanisławowo - Władysławowo - Bieżuń - Strzeszewo - Swojęcin - Poniatowo - Będzymin - Raczyny - Pietrzyk - Jasiony - Okalewo - Zofiewo - Świedziebnia - Sobiesierzno - Gortatowo - Szymkowo - Szczuka - Podgórz - Brodnica - Karbowo - Żmijewko - Zbiczno - Ciche - Łąkorek - Łąkorz - Lipinki - Sędzice - Biskupiec - Fitowo - Piotrowice Duże - Piotrowice Mł. - Ksisielice - Pławty Wlk. - Grodziec - Trumiejki - Pilichowo - Kołodzieje - Prabuty - Kamienna - Mikołajki Pomorskie - Cierpięta - Cygusy - Czernin - Barlewiczki - Sztum - Koniecwałd - Gościszewo - Malbork - Cisy - Gnojewo - Bałdowo - Tczew - Czatkowy - Koźliny - Krzywe Koło - Suchy Dąb - Grabiny Zameczek - Roszkowo - Pruszcz Gdański - Radunica - Gdańsk

Wtedy poszło znacznie szybciej.
Wyjazd z domu o 3:40. Przyjazd do Gdańska: tablica "Gdańsk"  0:00, Gdańsk Śródmieście ok. 0:30.
Wtedy wyszło 372,40 km 16:54:55 (ale w tym jest kręcenie się po Starówce).

Jechałem na tym samym rowerze, z pełnym ekwipunkiem i na tych samych oponach. Nie było takiego mrozu, śniegu, lodu, itp.

W obu przypadkach trasa nie była zaplanowana wcześniej. Improwizacja z mapą na bieżąco po trasie.

Dziękuję za uwagę.


2016/01/09 "takie tam ..."

Sobota, 9 stycznia 2016 · Komentarze(10)
Kategoria poza miastem, relaks
Trasa:
Warszawa – Kępa Zawadowska – Kępa Okrzewska – Kępa Oborska – Obórki – Kliczyn – Ciszyca – Dębina – Gassy – Kopyty – Imielin – Piaski – Cieciszew – Dębówka – Podłęcze – Wólka Dworska – Moczydłów – Góra Kalwaria – Ostrówek – Kosumce – Dziecinów – Warszawice – Pogorzel – Osieck – Górki – Łucznica – Krystyna – Wola Rębkowska – Garwolin – Str. Leszczyny – Kol. Unin – Unin – Goździk – Przykory – Zgórze – Stasin – Rudnik – Miastków Kościelny – Zwola – Zwola Poduchowna – Baczków – Ciechomin Włościański – Lisikierz – Błażków – Grudź – Wandów – Osiny – Kosuty – Stanin – Tuchowicz – Józefów – Czerśl – Ryżki – Patoki – Łuków – Gołaszyn – (Nw. Okniny) - Biardy – Gostchorz – Wiśniew – Mościbrody – Siedlce – powrót do Warszawy DK2

Parę słów:
Planu w zasadzie nie było. Mając w pamięci jak wyglądały drogi po piątkowych opadach śniegu trudno było coś konkretnego zaplanować.
W  piątek do późna byłem zajęty. Potem padłem bez sił. Niczego nie zaplanowałem, nie spakowałem się, jedyna co zrobiłem to ustawiłem budzik na jakąś chorą godzinę odkładając tym samym wszelkie kwestie organizacyjne na rano. Skończyło się jak zwykle ... wyłączeniem budzika i dalszym snem.

No ale przecież szkoda by było zmarnować wolny dzień. Rzadko mi się przytrafia dzień bez dzieci pod opieką. Zły na siebie zebrałem się w końcu - oczywiście za późno.

Obawiając się o stan dróg najpierw pojechałem wałem wiślanym na południe. To była bezpieczna opcja w stylu "się zobaczy". Nie było tak źle. postanowiłem dojechać do mostu w Górze Kalwarii, przekroczyć Wisłę i dalej pojechać na wschód. Lubię te tereny. Bardzo lubię!

Było ciepło. Termometr przy wjeździe na most pokazywał +5,6C (!). W wielu miejscach nie było już śladu nawet po śniegu. Ale w lasach, pośród wydm, poza uczęszczanymi drogami nadal leżało jeszcze sporo śniegu, a drogi były okryte niemal "żywym lodem".

Super jechało się przez małe, zagubione pośród pól, lasów i wydm wioseczki.

Na początku dnia było pochmurno. Ale z upływem czasu, a może wraz z tym jak przemieszczałem się na wschód pogoda się poprawiała. Wyszło nawet słońce i zrobiło się bardzo malowniczo.

O zachodzie słońca, niemal w jednej chwili zrobiło się bardzo zimno. Musiałem nawet na jakiś czas użyć łapawice bo ręce zaczęły boleć z zimna. Drogi momentalnie zamieniły się w lodowisko. Jazda po takich drogach była bardzo męcząca - wciąż trzeba było zachować największą uwagę. Po zmroku zrobiło się trochę cieplej, a może tylko wyparowała część wilgoci z ubrania - kto wie?

Do zmroku poruszałem się tak jak lubię, czyli bez pośpiechu, bez przejmowania się dystansem, bardzo lokalnymi oraz terenowymi drogami, zahaczając o małe wioseczki i malownicze miejsca. Po zmroku kontynuowałem jazdę głównymi asfaltami. Te drogi też były śliskie, ale ... cóż było robić.

Temperatura spadła do -1C. Niby niewiele, ale woda w butelce zamarzła na kość.

To była dla mnie męcząca przejażdżka. Może to dlatego, że jechałem na grubych, terenowych oponach. Myślę jednak, że wpływ miała też trudna i wymagająca nawierzchnia. Sporo energii poszło na zachowanie czujności podczas jazdy po śliskim. Sporo sił wypompował też ze mnie powrót. Najpierw do Łukowa, potem z Łukowa do Siedlec, a następnie, najmniej przyjemny odcinek DK2 z Siedlec do W-wy, asfaltami, pośród TIRów i sznurów samochodów, grubo po zmroku, przy śliskiej nawierzchni. To nie był wyjazd w stylu "równy asfalt, wiatr w plecy i hajda do przodu". Do domu dotarłem po godz. 23. Ostatnie kilometry przyszło mi pokonywać w cudownej scenerii mgieł na przemian z czystym, rozgwieżdżonym niebem.

Po drodze miałem do czynienia z ciekawym, choć niebezpiecznym zjawiskiem. Domyślam się, że zachodzi kiedy temperatura przechodzi w dół przez zero. Jadąc asfaltem prawie nie używałem hamulców (tym bardziej, że było ślisko). W pewnym momencie, przed torami kolejowymi chciałem lekko zwolnić. Jakież było moje zdziwienie, kiedy nie miałem sił, aby ściągnąć klamki. Musiały zamarznąć linki w pancerzach. Sporo wysiłku kosztowało mnie rozruszanie hamulców. Przy okazji, w mgnieniu oka, zrobiło mi się ... bardzo ciepło.

Parę fot:


Panorama Warszawy z Mostu Siekierkowskiego.


Ślizgawica na wale wiślanym.


Ślizgawica na drodze przy wale.


Droga do Górek.


Z Osiecka do Garwolina jechałem lasami.


Droga leśna. Niestety piach wcale nie zamarzł.


Przyprószone śniegiem. Nie mogę się już doczekać, kiedy spadnie tyle śniegu, aby móc swobodnie połazić na nartach.


Malownicze krajobrazy w pobliżu Zgórza.


Wierzbowa aleja.


Droga.


Na lokalnych drogach wciąż panowała zima.


Na lokalnych drogach wciąż panowała zima.


Przed zachodem słońca.


Niemal momentalnie temperatura się obniżyła. Drogi zamieniły się w ślizgawki.


Koleiny. Szczególnie zimą i po zmroku mogą być niebezpieczne. Tu było ich łącznie ponad 10 km.


Wjazd z Lubelszczyzny na Mazowsze był w tym miejscu jak wjazd z Ukrainy do Polski. Pojawił się równy asfalt i pasy na drodze.


W końcu Siedlce!


Powrót DK2. Ten miły przystanek z widokiem na majaczącego na wyjeździe z Siedlec McD posłużył mi za miejsce na posiłek. Zapachu McD tego dnia i o tej porze bym nie zdzierżył.


Przy okazji wyszedł mój (na razie) najdłuższy w tym roku dystans.

I to by było na tyle.


2016/01/02 "Mroźna przejażdżka do Torunia"

Sobota, 2 stycznia 2016 · Komentarze(27)
Kategoria poza miastem, relaks
Trasa:
Warszawa – Jabłonna – Rajszew – Skierdy – Suchocin – Boża Wola – Nowy Dwór Mazowiecki – Modlin – Zakroczym – (dalej drogami lokalnymi i polnymi/leśnymi) – Henrysin – Trębki Stare – Trębki Nowe – Złotopolice – Kamienica – Januszewo – Strzembowo – Srebrna – Żukowo – Nacpolsk – Krubice – Bulkowo – Rogowo – Krzykosy – Nowe Łubki – Słomkowo – Staroźreby Hektary – Staroźreby – Opatówiec – Mikołajewo – Aleksandrowo – Zagroda – Smolino – Rudowo Brody – Rudówko – Bielsk – Cekanowo – Jączewo Abramki – Golejewo – Czachowo – Dzięgielewo – Wrzosy – Kolczyn – Zakrzewko – Czachorowo – Bendorzyn – Bożewo – Obręb – Michałkowo – Tłuchówko – Tłuchowo – Wyczałkowo – Kamień Kmiecy – Jasień – Rumunki Jasieńskie – Orłowo – Piaseczno – Czarne – Szlewo – Tomaszewo – Rumiankowo – Rumunki Głodowskie – Rumunki Lipnowskie – Lipno – Maliszewo – Brzeźno – Zabłocie – Włęcz - Łęk Osiek – Osiek – Silno – Grabowiec – Złotoria – Toruń (+dodatkowa pętla po mieście w poszukiwaniu zgubionej łapawicy)

Parę słów:
Zapowiadała się ładna pogoda. Szkoda by było nie skorzystać. Niestety miałem do dyspozycji tylko jeden dzień i nie mogłem pojechać dalej. Wybór padł na Toruń.

Dzień jest teraz krótki, więc z Warszawy wyjechałem przed świtem, tak aby nieciekawy, ale łatwy orientacyjnie wjazd z miasta przypadł w czasie, kiedy jest jeszcze ciemno. Nastawiłem się na dobrą pogodę, tymczasem posypywał śnieg i wiał silny wiatr. Zimno przenikało głęboko w głąb ciała.

Jeszcze po ciemku dotarłem do Zakroczymia, gdzie na stacji benzynowej przy "7" trochę się ogrzałem. W międzyczasie zrobiło się trochę widniej i poprawiła się pogoda, tzn. przestał padać śnieg bo silny wiatr towarzyszył mi już do końca dnia. Wkrótce wzeszło słońce.

W zasadzie niemal do granic Torunia jechałem lokalnymi drogami, wiele odcinków drogami polnymi i leśnymi. Ruch na tych drogach był w zasadzie znikomy.

Było mroźno. Termometry spotykane po drodze wskazywały temperatury od ok. -10 do -8 ale silny wiatr znacząco obniżał temperaturę odczuwalną. Przed wyjazdem rzuciłem okiem na prognozę pogody i tam podane były wartości temperatury odczuwalnej na poziomie -20 do -15.

Największy problem, tradycyjnie, miałem z marznięciem stóp oraz dłoni.

Generalnie trochę za lekko się ubrałem. W zasadzie bardzo podobnie jak podczas wycieczek jesiennych. Tylko dłonie potraktowałem bardziej zimowo. Miałem ze sobą sporo ciepłych ubrań na wypadek jakiejś awarii lub gdyby warunki okazały się być trudniejsze niż przewidywałem, ale nie użyłem zapasu.

Po drodze udało mi się jeszcze raz ogrzać na stacji benzynowej w Bielsku (przecinałem "60" więc byłą okazja na jakąś stację bo na tych drogach, którymi jechałem stacji za wiele nie naliczyłem, tym bardziej takich, gdzie by dało się ogrzać albo coś zjeść czy chociażby napić się gorącej kawy czy herbaty). Stanąłem też na stacji w Lipnie, ale tylko na chwilkę, bo robiło się późno, a chciałem jak największą część leśnego odcinka do Torunia pokonać możliwie za widoku. Prawie się udało.

Najbardziej zmarzłem w Toruniu podczas "zwiedzania" starówki.

Żałowałem, że muszę wracać. Idealnie by było pociągnąć jeszcze w nocy dalej. Wyszłaby z tego fajna trasa.

Ubranie (w kolejności warstw):
- podkoszulka z długimi rękawami wełna (Smartwool)
- koszulka z wysoką stójką (suwak) wełna (Nordre)
- cienka podkoszulka z krótkimi rękawami polar (Patex Pol) - jako kamizelka
- przewiewna wiatrówka (Craft)

- slipy coolmax (Jaxa) - wełny mi na rower szkoda
- kalesony wełna (Ullmax)
- spodnie rowerowe bez wkładki (TCM)

- skarpety cienkie wełna (Teko)
- skarpety średnie wełna (Teko)
- buty trekkingowe Tribute skóra+gore-tex (AKU)

- rękawiczki b. cienkie 5-palców wełna (Icebreaker)
- rękawiczki 5-palców polar (Quechua)
- łapawice 1-palec cordura + air-tex (WOLF gang) tylko warstwa zewnętrzna

- buff (noname)
- czapka z nausznikami polar (Quechua)

Co bym zmienił:
- jeszcze jedna cienka warstwa na górę
- rękawiczki polarowe 1-palec zamiast 5-palców



Zapas (nieużywany):
- bluzka z wysoką stójką (suwak) wełna (Ortovox)
- buff (noname)
- buff z polarem (noname)
- kominiarka power stretch (?) (The North Face)
- czapka wełna (Devold)
- opaska na czoło i uszy 'ala windstopper (TCM)
- maska na twarz neopren (noname)
- rękawiczki turystyczne 5-palców polar (Quechua)
- rękawiczki turystyczne Inuit Warm 1-palec polar (Quechua)
- skarpety średnie wełna (Teko)
- spodnie L Protection (Craft)
- kurtka Target Knit gore-tex active (Eider)
- kurteczka puchowa (Quechua)

Kilka fot:

Śniadanie to podstawa udanej wyrypy - owsianka z bananem, rodzynkami i jogurtem naturalnym.


Paliwo na drogę. Poszły tylko kanapki.


Warszawa. Stadion Narodowy. Tu się umówiłem sam ze sobą. Zaraz ruszam.


Jabłonna.


Jabłonna.


Wreszcie wychodzi słońce.


O świcie.


Aleja.


W drodze.


Słońce.


Drogi, którymi jechałem nie były zbytnio uczęszczane.


Wierzby - moje ulubione drzewa na nizinach.


Wierzby.


Droga.


Droga.


Droga.


Pod jemiołą można ...


Skrwa.


Drewniany kościółek w Brzeźnie.


Żar zachodu.


Droga.


Wiślana Trasa Rowerowa.


W szopce nie powinno zabraknąć roweru.


Toruń. Kopernik poczekał na mój przyjazd.

I to by było na tyle.