2016/01/23 "Bawię się świetnie"

Sobota, 23 stycznia 2016 · Komentarze(25)
Kategoria poza miastem, relaks
Trasa:
Warszawa – Jabłonna – Rajszew – Skierdy – Suchocin – Boża Wola – Nowy Dwór Mazowiecki – Modlin – Zakroczym – Henrysin – Trębki Stare – Trębki Nowe – Złotopolice – Kamienica – Januszewo – Dłutowo – Rąbież – Krysk – Posturaże – Wichorowo – Bogusławice – Brody – Płońsk – Szeromin – Arcelin – Nowe Sokolniki – Baboszewo – Mystkowo – Lutomierzyn – Kozolin – Kaczorowy – Raciąż – Kraszewo Gaczułty – Mała Wieś – Koziebrody – Osiek Włostybory – Osiek Wielki – Żabowo – Zawidz Mały – Zawidz Kościelny – Zgagowo Wieś – Skoczkowo – Komorowo – Rzeszootary Górtaty – Rzeszootary Stara Wieś – Rzeszootary Chwały – Rościszewo – Stopin – Łukomie – Mierzęcin – Gorzeń – Zambrzyca – Skrwilno – Szustek – Okalewo – Czerwonka – Zofiewo – Szarłaty – Bielki – Janowo – Świedziebnia – Rokitnica Wieś – Sobiesierzno – Gortatowo – Szymkowo – Szczuka – Podgórz – Brodnica – Karbowo – Żmijewko – Zbiczno – Ciche – Łąkorek – Łąkorz – Bielice – Fitowo – Biskupiec – Piotrowice Duże – Piotrowice Małe – Kisielice – Limża – Łodygowo – Trumieje – Jaromierz – Trumiejki – Pilichowo – Kołodzieje – Str. Kamień – Prabuty – Kamienna – Mikołajki Pomorskie – Cierpięta – Kołoząb – Cygusy – Szpitalna Wieś – Górki – Czernin – Barłewiczki – Sztum – Koniecwałd – Gościszewo – Wielbark – Malbork – Cisy – Gnojewo – Kończewice - Bałdowo – Tczew – Tczewskie Łąki – Czatkowy – Ptaszniki – Koźliny – Krzywe Koło – Suchy Dąb – Grabiny Zameczek – Roszkowo – Pruszcz Gdański – Gdańsk – Sopot – Gdańsk

Parę słów:
(w miarę przypominania sobie będę uzupełniał)

Spodziewając się problemów ze śniegiem jechałem na góralu, na oponach MTB. Zabrałem ze sobą kompletny zimowy sprzęt biwakowy, tak, aby, gdy nie będę w stanie pokonać całego dystansu za jednym razem móc po drodze zabiwakować.

Z domu wyszedłem o 4:45 ponad godzinę później niż chciałem. I tak dobrze, że się udało bo mam spore zaległości w śnie. Było zimno. Termometry uliczne w mieście pokazywały -12,5C, w Jabłonnie było już -13,5C. W lesie i na wietrze było wyraźnie zimniej. Temperatura odczuwalna była znacząco niższa. Przede wszystkim miałem problem z marznącymi stopami. Stopy marzły do bólu.

Zatrzymałem się w Zakroczymiu na stacji benzynowej żeby się trochę ogrzać. Czucie w nogach długo wracało i nie było to miłe uczucie. Za to przedświt był cudowny. Warto było się pomęczyć, aby to przeżyć. Nie miałem problemu z marznięciem dłoni. Patent z cienkimi rękawiczkami wełnianymi (Merino), na to polarowe rękawice jednopalczaste i na to łapawice dobrze się sprawdził. W cieplejszej części dnia jechałem w tych samych rękawiczkach Merino, na które założyłem pięciopalczaste rękawiczki polarowe. Niestety kierunek wiatru nie do końca sprzyjał mojemu kierunkowi. Było przez to ciężej oraz zimniej.

Do Płońska pojechałem bocznymi drogami. W wielu miejscach było ślisko i ciasno. W Płońsku się nie zatrzymywałem. Pojechałem do Raciąża. Tam był Orlen, ale beznadziejny, nie dało się nawet usiąść - trzeba było pić herbatę na stojąco. Generalnie ciężko mi się jechało - zimowe ubranie, grube opony, ekwipunek biwakowy, oraz nie do końca sprzyjający wiatr - to wszystko stanowiło dodatkowe obciążenie. Czas płynął, a ja nie posuwałem się zbytnio do przodu.

Do Brodnicy jechałem jeszcze bardziej lokalnym drogami. Miejscami był po prostu żywy lód, lodowe koleiny, twardy śnieg - różne kombinacje. Przy okazji zaliczyłem pierwszą tej zimy glebę, Tak niefortunnie, że upadłem na klatę, a ponieważ na szyi pod wiatrówką (bez tego nie było mowy o zrobieniu ani jednego zdjęcia, aparat odmawiał współpracy) miałem aparat - wbił mi się w żebra. Nie dość, że uszkodził się wyświetlacz to dłuższy czas walczyłem z bólem oraz z utrudnionym oddychaniem (z bólu).

Pogoda na początku dnia była cudowna. Wraz z upływem czasu przybyło chmur i zrobiło się bardziej ponuro. Śniegu na północ od Warszawy było mało, dopiero na wysokości Brodnicy zaczęła się cudowna śnieżna sceneria.

Bez odpoczynków, w niedoczasie dociągnąłem do Brodnicy. Tam zjadłem obiad i bez przeciągania odpoczynku (chciałem za widoku pokonać jak największą część trasy) ruszyłem w dalszą drogę. To było akurat odcinek trudniejszy orientacyjnie, obfitujący w pokryte lodem drogi, a do tego bardzo malowniczy. Niestety było już bardzo późno i dalej musiałem jechać po ciemku. Dodatkowym utrudnieniem było to, że nie miałem zaplanowanej trasy. Robiłem to na bieżąco na trasie przy pomocy mapy. Na mrozie to bardzo upierdliwa opcja. Niestety wyjazdu nie planowałem, zresztą i tak nie miałbym się kiedy tym zająć.

Niestety jechało się bardzo trudno. Drogi, którymi jechałem były oblodzone. Do tego znienacka pojawiały się wystające kawały lodu, po najechaniu na które gleba murowana. W świetle mojego światełka nie było mowy, aby dostrzec je z wyprzedzeniem. W efekcie musiałem wolno i ostrożnie jechać. Liczne w tym rejonie pagórki - zamiast pomagać były jeszcze bardziej wymagające. Na podjazdach trzeba było się namęczyć, na zjazdach nie dać się zabić. Na szczęście ruch był samochodowy był znikomy.

Po zmroku znowu zrobiło się zimno. Zaczęło szczypać po twarzy.

Dosyć wcześnie pojawił się księżyc, a że był niemal w pełni, było w miarę widno. Niestety nie byłem w stanie zrobić zdjęć, ale sceneria była cudowna. Przejazd przez zsypany śniegiem świat, podświetlony światłem księżyca to było cudowne przeżycie, znane mi dotąd z zimowych, narciarskich wycieczek górskich. To trzeba przeżyć!

Umordowany ciężkim rowerem, mrozem i trudnymi drogami postanowiłem za często nie odpoczywać. Szybka herbata z kanapkami na Orlenie w Prabutach i potem dopiero McD w Malborku. Ledwo zdążyłem przed zamknięciem (czynne w soboty do 1:00). Z Malborka czekała mnie nielubiana przeze mnie jazda główną drogą do Tczewa (most na Wiśle). Tym razem ruch był mały (środek nocy), ale musiałem jechać centralnie pod (lodowaty) wiatr. Co prawda cały czas się ocieplało, ale jeszcze w Tczewie termometry pokazywały -6C.

Aby ominąć ten odcinek, planowałem pojechać przez Kwidzyn i dalej nad Wisłą. Ale obawiając się o to, że lokalne drogi będą tam w złym stanie, wybrałem drogę przez Prabuty, Sztum i Malbork. Tą drogą jechałem też w listopadzie. Akurat wtedy trafiłem na najzimniejszy weekend całej jesieni.

Do Gdańska dotarłem bocznymi drogami nad Wisłą. Na dworcu Głównym byłem około 3:50. Kupiłem bilet na pociąg - jak w listopadzie, przed samym odjazdem udało mi się kupić na Pendolino bilet w promocyjnej cenie (49 zł + 9,10 zł za rower) Miałem jeszcze chwilę czasu więc aby nie czekać na dworcu pomyślałem, że pojadę do Gdyni. W drodze zorientowałem się, że mogę nie zdążyć i z Sopotu wróciłem do Gdańska.

Z braku czasu i dla wygody jechałem główną arterią Trójmiasta. Już dawno nie spotkałem się z tak upierdliwymi światłami drogowymi - stawałem chyba na każdych, a jest tam ich naprawdę dużo. Pomimo, że było po czwartej rano funkcjonowały wszystkie! Pomimo pustej, chyba trzypasmowej drogi, jakiś taryfiarz, drąc mordę i wygrażając usiłował zdjąć mnie z drogi na zalodzoną DDR. Od Brodnicy zmagałem się jeszcze z napędem. Zima dała mu się we znaki, a ja miałem nadzieję, że może dotrzyma i jak najdłużej go nie zmieniałem. Niestety od Brodnicy, z coraz większym natężeniem zaczął przeskakiwać. Czasem spadał łańcuch z dużego blatu i klinował się na korbie. Szczególnie na podjazdach i przy ruszaniu (gdańskie światła mnie dobiły). Na dłuższej trasie, tym bardziej jak się jest zmęczonym to bardzo uciążliwa niedogodność. Zabiera dużo czasu, siły i ... nerwów.

Wróciłem Pendolino. W warszawie było pochmurno, mokro i padało. Zresztą w Gdańsku było tylko trochę lepiej - nie sypało, ale było wietrznie i wilgotno.

Parę fot:


Start jak zwykle pod Stadionem. O dziwo jeszcze jest choinka.


Przydrożny termometr. Kawałek dalej w Jabłonnie było już -13.5C Niestety aparat nie zadziałał. Musiałem go grzać na klacie.


Po dojechaniu do Zakroczymia. Zdjęcie nie oddaje stanu moich stóp


Po cudownym przedświcie, pojawił się też malowniczy świt.


Przy drodze.


Zima.


Zimowa aleja.


Zima.


W drodze.


Droga.


Droga. Uwielbiam lokalne drogi.


W lesie nadal sporo śniegu. Miejscami tylko koleiny. Zdecydowanie zimniej!


Moje ulubione wierzby.


Wierzby.


Droga za kulisami.


Lodowisko jakich wiele.


Droga.


Zima.


Zaczyna się. Na razie lajcik - da się jechać, trzeba tylko trochę uważać.


Są moje wierzby!


Niestety żadna dziewczyna akurat nie przechodziła.


Zima.


Droga.


Chwilę później wyrżnąłem pierwszą w tym sezonie glebę. Żebra mnie bolały dłuższy czas, trudno mi było oddychać.


Robi się ciekawiej. Szczególnie przy mijaniu samochodu lub jak samochód mnie wyprzedzał.


Lodowisko.


Lodowisko. Wkrótce przekonałem się, że za widoku to jest SPOKO!


Droga.


Zima.


Droga na księżyc?


Im bardziej na północ tym było więcej śniegu. W nocy było cudownie, zimowa sceneria, świat zasypany śniegiem i to wszystko w blasku księżyca w pełni. Cudo!


Zaczęło się. Lód, koleiny, kawały lodu przymarznięte do drogi, a to wszystko w pagórkowatym terenie, na krętych drogach. Latarka za daleko nie sięgała.


Tyle cudownych alei nie dane mi było zobaczyć.


Lód.


Lód.


Droga nocną porą.


Malbork.


Niestety zdjęcia nie są w stanie niczego oddać z tego co tam się czuło.


W blasku księżyca.


Wjazd do Gdańska!


Próbowałem dojechać do Gdyni, ale w Sopocie zawróciłem bo obawiałem się, że nie zdążę. Pod dworcem w Gdańsku zabrakło niecałych dwóch kilometrów do pełnych czterystu. Jak dziecko dokręciłem brakujący dystans na pobliskiej DDRce.


Przed powrotem.


Dwie maszyny. Jedna przywiozła mnie do Gdańska, druga odwiezie mnie do domu.


Rower w Pendolino.


Już po raz drugi udało mi się niemal przed samym odjazdem kupić w promocyjnej cenie (49 zł + 9,10 za przewóz roweru) bilet na Pendolino.


Dla porównania - w listopadzie 2015 też jechałem z Warszawy do Gdańska. To było w sobotę 28 listopada. To był najzimniejszy weekend całej zeszłorocznej jesieni (i zimy zresztą też).

Trasa była podobna:
Warszawa - Jabłonna - Rajszew - Skierdy - Suchocin - Boża Wola - Nowy Dwór Mazowiecki - Modlin - Zakroczym - Kroczewo - Załuski - Przyborowice - Szczytno - Siedlin - Płońsk - Szeromin - Arcelin - Baboszewo - Mystkowo - Lutomierzyn - Kozolin - Kaczorowy - Raciąż - Pólka-Raciąż - Krzeczanowo - Łaszewo - Siemiątkowo Koziebrodzkie - Nw. Wieś - Sokołowy Kąt - Stanisławowo - Władysławowo - Bieżuń - Strzeszewo - Swojęcin - Poniatowo - Będzymin - Raczyny - Pietrzyk - Jasiony - Okalewo - Zofiewo - Świedziebnia - Sobiesierzno - Gortatowo - Szymkowo - Szczuka - Podgórz - Brodnica - Karbowo - Żmijewko - Zbiczno - Ciche - Łąkorek - Łąkorz - Lipinki - Sędzice - Biskupiec - Fitowo - Piotrowice Duże - Piotrowice Mł. - Ksisielice - Pławty Wlk. - Grodziec - Trumiejki - Pilichowo - Kołodzieje - Prabuty - Kamienna - Mikołajki Pomorskie - Cierpięta - Cygusy - Czernin - Barlewiczki - Sztum - Koniecwałd - Gościszewo - Malbork - Cisy - Gnojewo - Bałdowo - Tczew - Czatkowy - Koźliny - Krzywe Koło - Suchy Dąb - Grabiny Zameczek - Roszkowo - Pruszcz Gdański - Radunica - Gdańsk

Wtedy poszło znacznie szybciej.
Wyjazd z domu o 3:40. Przyjazd do Gdańska: tablica "Gdańsk"  0:00, Gdańsk Śródmieście ok. 0:30.
Wtedy wyszło 372,40 km 16:54:55 (ale w tym jest kręcenie się po Starówce).

Jechałem na tym samym rowerze, z pełnym ekwipunkiem i na tych samych oponach. Nie było takiego mrozu, śniegu, lodu, itp.

W obu przypadkach trasa nie była zaplanowana wcześniej. Improwizacja z mapą na bieżąco po trasie.

Dziękuję za uwagę.


Komentarze (25)

Wyrazy uznania !! Czytalam z zapartym tchem :)
Pozdrawiam.

emonika 13:06 poniedziałek, 8 lutego 2016

Szkoda tylko, że zima (mam nadzieję tylko) na razie odpuściła.

garmin 14:24 wtorek, 2 lutego 2016

Szacunek! Przy Twoim wyczynie eskapady panów na szosówkach, w środku lata, wydają się być wycieczką po parku ;)

siwy-zgr 13:55 wtorek, 2 lutego 2016

Chylę czoła.

Waskii 13:56 poniedziałek, 1 lutego 2016

Niezmiernie się cieszę, że są jeszcze rowerzyści którzy jeżdżą ze zwykłą papierową mapą. Gps tylko przeszkadza ;)

Niesamowita wycieczka, w tych warunkach to dla mnie nieosiągalny wyczyn. Kwintesencja miłości do jazdy rowerem, której żadne warunki nie straszne. Podziwiam i zazdroszczę odporności i wytrzymałości. Gratuluję :)

rmk 10:44 niedziela, 31 stycznia 2016

garmin: My też na slickach wtedy nie jechaliśmy :-)

Ps. Jak Ciebie boli przy oddychaniu to zrób koniecznie RTG żeber.

MARECKY 16:44 piątek, 29 stycznia 2016

Czapki z głów Pablo!
400km na mrozie, z bagażem i po wielu trudnych drogach to jest wyczyn jakiego na Bikestats zimą jeszcze nie widziałem. Wielki szacunek za wytrzymałość i odporność na trudne warunki

wilk 10:25 czwartek, 28 stycznia 2016

@MARECKY
Te klockowane opony wziąłem z myślą o "białych drogach", czyli o śniegu. Na lodzie mało dawały. Kilka "ślizgów" skutecznie mnie rozgrzało. Niestety skutki gleby, którą zaliczyłem wciąż odczuwam. Zbite (mam nadzieję, że nie połamane) żebra w które podczas upadku wbił się aparat fotograficzny, wciąż bolą. Trudno mi złapać oddech, ciężko się jeździ rowerem, trudno tak ułożyć ciało, aby nie bolało. Podobnie jest np. przy wynoszeniu roweru z piwnicy, itp.

garmin 22:09 środa, 27 stycznia 2016

Z całym szacunkiem, ale na slickach by się zabił na tym lodzie :-)

MARECKY 20:58 środa, 27 stycznia 2016

@kbialy2002
"Nie ma mientkiej gry"!

garmin 12:30 środa, 27 stycznia 2016

No i muszę przyznać że jechałeś porządnym Góralem a nie tam jakąś oklepaną szosówką do liczenia pasków na asfaltach i bicia kilosów...
Pozdrawiam z Elbląga...

kbialy2002 12:23 środa, 27 stycznia 2016

@skaut
Podróżowanie w klasycznym stylu jest dla mnie celem samym w sobie. Daje mi ogromną radość i satysfakcję. Rower jest w tym tylko narzędziem do poruszania się i docierania do ulubionych miejsc, do bycia w drodze. Podobnie zresztą jak buty, narty, czy kajak.

garmin 22:21 wtorek, 26 stycznia 2016

@dracorp
W zimie ważne jest aby się nie przegrzać. Wtedy ne ma takiego problemu z poceniem się. Warto ubrać się tak, jak by temperatura była wyższa o jakieś 10C. I to już przed ruszeniem, a nie w trakcie.

Spocone ubranie natychmiast traci właściwości izolacyjne. Dobrze sprawdza się wełna Merino i oczywiście ubieranie się "na cebulkę".

Przy relacji z wycieczki do Torunia [url=http://www.bikestats.pl/posts/postedit/1416824][/url] podałem spis mojego ubrania. Podczas tej wycieczki, zamiast polarowej podkoszulki, która w drodze do Torunia spełniała rolę kamizelki, miałem na sobie cienką bluzę z power strecha. Reszta, poza rękawiczkami bez zmian.

Postoje robiłem krótkie więc nie zdążyłem za bardzo zmarznąć. Na sytuacje awaryjne miałem dodatkowe ubranie. Ostatnio sporo jeździłem, więc byłem w miarę zahartowany i przyzwyczajony do zimna.

Ze stopami rzeczywiście jest duży problem. Moim zdaniem niezłe by było coś w rodzaju "futerka" nakładanego na but. Może kiedyś uda mi się coś takiego wykombinować i wypróbować.

A w ogóle to dla mnie jazda właśnie w takich warunkach staje się ciekawa. Coś się dzieje :-)

garmin 22:13 wtorek, 26 stycznia 2016

Dla mnie nieosiągalne właśnie z powodu zimna. Niesamowicie boję się bólu stóp który jest nieodłączny na rowerze w zimie podczas dłuższych przejażdżek a co dopiero przy takiej.
Łapawice muszę w końcu sobie zrobić ale przydało by się coś podobnego na stopy.

A postoje na mrozie nie wyziębiały? Ja się mocno pocę i zimą jest nieciekawie.

dracorp 21:56 wtorek, 26 stycznia 2016

Królowa, Królową - wiadomo ... Za to tytuł Księcia Zimy ma poważnego pretendenta. Pejzaże poetyckie. Widok mapnika z rozłożoną "setką" - bezcenny. Kto dziś podróżuje w takim starym stylu? Szacunek!

skaut 16:14 poniedziałek, 25 stycznia 2016

Pięknie i świetna trasa i kawał dobrej roboty rowerowej... Podziw w taki mróz.... Sam lubię zimowe rowerowanie ale dla Ciebie pełen podziw...

Ale Elbląg pominąć to nie do pomyślenia... Szkoda..

kbialy2002 06:46 poniedziałek, 25 stycznia 2016

Epicka wyprawa :-). Ale żeby tak Elbląg ominąć łukiem?

MARECKY 18:31 niedziela, 24 stycznia 2016

Kaski z głów....Nieprawdopodobna wycieczka przy tej porze roku i jeszcze te oblodzone drogi ....

Katana1978 18:13 niedziela, 24 stycznia 2016

Nieprawdopodobne, by nie rzec nie do wiary. Wyrazy najwyższego szacunku! ;)

michuss 16:27 niedziela, 24 stycznia 2016

Kurde, gościu jesteś hardkorem na maxa. Gratuluje wyprawy. My też z żoną tak obładowani wędrujemy po Polsce, ale latem !!! Pozdrawiam

PRZEMOL 13:19 niedziela, 24 stycznia 2016

Dla mnie moje pamiętne 485km w temp. nocą od -3 do +1 było tragiczne we wszystkim, głównie z powodu zamarzającego jedzenia i picia; niedawno przy -13 nieco ponad godzinę udało mi się pojeździć, a Ty sobie śmigasz na minusowej dwucyfrówce przez pół Polski... kurde taka średnia pod wiatr, ostrożnym tempem po lodzie, na śniegu i załadowanym sprzętem ważącym ponad 20kg, z wywalonym już napędem mhm duża, porównuję względem siebie ;] gratki

gustav 13:02 niedziela, 24 stycznia 2016

Szron, wszędzie szron :D
Aż mi się przypomniała moja noworoczna wyprawa. Trzeba wyjść na rower :)

andale 11:32 niedziela, 24 stycznia 2016

Oj tam, oj tam. Taka normalna przejażdżka. Nic nadzwyczajnego. Do wyników Królowej to mi bardzo daleko. Zresztą - Królowa jest przecież tylko jedna!

garmin 10:30 niedziela, 24 stycznia 2016

To już drugi raz jak pozamiatałeś swoje własne styczniowe okienko. O ile wcześniej było z grubej rury, to teraz aż zatyka z wrażenia. Co za masakra! Dla mnie i zapewne dla wielu innych - wyrypa z najwyższej półki. Coś kompletnie abstrakcyjnego i nieosiągalnego. Gratuluję.

Kot 10:26 niedziela, 24 stycznia 2016
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!