Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2016

Dystans całkowity:2881.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:157:21
Średnia prędkość:18.31 km/h
Liczba aktywności:35
Średnio na aktywność:82.31 km i 4h 29m
Więcej statystyk

2016/07/04

Poniedziałek, 4 lipca 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy (okrężną drogą). Po południu z pracy. Po mieście.

2016/07/03 "Niedzielne rowerowanie z przyjaciółmi po podwarszawskich lasach"

Niedziela, 3 lipca 2016 · Komentarze(4)
Kategoria poza miastem

To była dla nas długa i urozmaicona niedziela.

O 4:20 byliśmy już na skraju lasu (co wymagało wyruszenia spod domu ok. 3:20). Kończyliśmy z niedosytem na skraju innego lasu o 22:20. Niestety obowiązki dnia codziennego nie pozwoliły dłużej cieszyć się jazdą.

Świtkiem było jeszcze sucho - choć ponuro. Prognozy pogody nie dawały złudzeń. Będzie mokro, bardzo mokro. Czekając na spełnienie się tej przepowiedni pędziliśmy leśnymi ścieżkami. Dziewczyny od rana narzuciły szybkie tempo.


Deszcz nie dał na siebie długo czekać, pozostał też z nami na całkiem długo czas.


Padało przez kilka godzin. Momentami wręcz lało. Ale jakoś nam to szczególnie nie przeszkadzało. Może dlatego, że to był tylko jednodniowy wyjazd.


Dziewicza, mokra trawa na wale wiślanym.


Wał wiślany pod Górą Kalwarią.


W drodze.


Marin świetnie się sprawdził na piachu i w trudniejszym terenie. Pewnie zjeżdżało się singlami z licznych wydm. Wciąż nie wiem, czy więcej było korzyści z łatwiejszego pokonywania takich odcinków, czy może jednak swoimi szerokimi i ciężkimi kołami więcej  wycisnął z nas sił, podczas pokonywania łatwych odcinków.


Droga.


Wąski tor.


"Siódemka".


"Na szlaku".


W drodze.


Furtka na wiadukt na 8-ką tym razem była zamknięta ...


... udało się nam ją jednak otworzyć (aby móc kontynuować wędrówkę turystycznym szlakiem).


Pawle - ja nie dam rady?!


W drodze.


Aleja.


Drugi obiad tego dnia. Kolejne wielkie pizze czekają na nas na sąsiednim stoliku.


To była bardzo miła niedziela spędzona w gronie prawdziwych przyjaciół! Dziękuję!


Dystans niezbyt długi, ale "czuje się go w całym ciele". Kilkukrotnie dłuższy dystans i czas spędzony na szosie, u mnie nie pozostawia po sobie aż tak dotkliwych skutków, ale też nie daje tylu przeżyć i wrażeń.

2016/07/02 2/2

Sobota, 2 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kalibracja licznika.

Przy tak szerokich kapciach i przy tak niskim ciśnieniu statyczny pomiar obwodu koła się nie sprawdza. Trzeba kalibrować w terenie.

2016/07/02 1/2 "Przewietrzenie Samuraja"

Sobota, 2 lipca 2016 · Komentarze(0)
Kategoria poza miastem

Wymarzony, starannie wybrany, wyczekany ... "Samuraj". Długo czekał na wyjazd. ... jakoś nie było okazji. A że jest przewidziany jako rower wyprawowy ... czekał cierpliwie na wakacje. No i wreszcie trafiła się okazja.

Jest super! Na równiutkiej szosie idzie prawie jak szosówka - tzn. jak szosówka z kołami 42C. Za to na dziurawym asfalcie, na szutrze, na polnych i leśnych drogach, w terenie ... idzie jak góral. W zasadzie nie trzeba przejmować się nagłą zmianą nawierzchni, nie trzeba starannie planować trasy. W terenie pełna wolność i niezależność, a na szosie lekkość i szybkość. Do tego mnóstwo punktów mocowania dla gratów i w 100% prawdziwa stal!


Na wale wiślanym.


Wisła.


Tradycyjnie - żurek w Górze Kalwarii.


W Chynowie nietypowe spotkanie - końska pielgrzymka do Częstochowy.


Rzadko kiedy trafia się jechać za końskimi zadami.


Jak dla mnie o jakieś czterdzieści stopni za dużo.


"Samuraj" na rynku w Warce.


W drodze powrotnej przerwa na kawę w cukierni w Górze Kalwarii.




2016/07/01

Piątek, 1 lipca 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy (okrężną drogą). Po południu z pracy. Po mieście.