2016/12/12

Poniedziałek, 12 grudnia 2016 · Komentarze(0)
Rano do pracy. Po południu z pracy (okrężną drogą).

Rano było jeszcze mokro, pomyślałem że pojadę zimówką. Ostatni raz jechałem Giantem we wtorek - rano, kiedy już się ubrałem w ciuchy rowerowe, okazało się, że suport szlag trafił na tyle, że ledwo dawało się przekręcić pedałami. Jednak nie to przeważyło, że Giantem nie pojechałem, to pisk który wydawał ten suport był porównywalny z syreną niektórych pojazdów uprzywilejowanych. No i kombinowałem, a pot lał się ze mnie.

Ostatecznie pojechałem Roninem, którego w niedzielę przetarłem z piachu i innego syfu, mając na uwadze, że w tym tygodniu pojeżdżę Giantem. No i szlag trafił to całe czyszczenie. Pod domem przebiegł mi drogę czarny kot ... No i w połowie drogi do pracy oczywiście złapałem kolejnego flaka. Od czasu, od kiedy posypują DDRki żwirkiem łapię te gumy jedna po drugiej.

W ciągu dnia się wypogodziło. Zrobiło się mroźno i wietrznie. Aż mi stopy zmarzły do bólu. Wiało całkiem mocno, momentami ledwo jechałem, ale jakoś nie było to dla mnie tak upierdliwe jak w poprzednich dniach. Za to księżyc piękny!

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!