Trafił mi się wolny weekend, a wraz z kupą wolnego czasu problem wyboru, jak ten czas spożytkować.
Padło na Maraton Podróżnika. Baza niedaleko, trasa całkiem fajna, logistycznie prosta sprawa, a przy okazji możliwość poznania paru osób z forum.
W nocy z piątku na sobotę szybkie pakowanie, szykowanie roweru, prowiantu, itp. - skończyło się koło północy. W sobotę przed piątą rano pobudka, śniadanie i po szóstej mogłem wyruszyć w drogę.
Do Warki dotarłem przed dziewiątą. Na trasę maratonu wyruszyłem dokładnie o 9:06. Na metę dotarłem w niedzielę o 10:12 (czas brutto 25h06'). Po krótkim odpoczynku pojechałem do Warszawy. Po drodze złapała mnie jeszcze poważna ulewa.
Jechało mi się nadspodziewanie dobrze. Pierwsze pięćset kilometrów osiągnąłem w czasie 21h40' (brutto). Zwykle zajmowało mi to znacznie więcej czasu z uwagi na liczne postoje dla przyjemności. Niewielki kryzys senności pojawił się po świcie, ale po krótkim czasie odzyskałem świeżość. Nawet tyłek nie bolał tak bardzo jak zwykle.
Pozdrowienia dla wszystkich, z którymi miałem okazję na chwilę spotkać się po drodze.