Cześć Basiu! Miło Cię tu widzieć. Widzę, że jesteś w dobrym nastroju :-)
garmin 08:16 piątek, 14 października 2016
U mnie wieje nudą. Codzienne dojazdy do pracy wydłużam jak mogę, żeby choć trochę na co dzień być w ruchu. To dla mnie jedyna możliwość. Nie ma w tym jednak ni krzty piękna czy niezwyczajności o których piszesz. Taka jest brutalna rzeczywistość i aż do bólu przedmiotowe traktowanie roweru. Ponoć ruch sprzyja wytwarzaniu się endorfin - hormonu szczęścia i uniwersalnego środka przeciwbólowego. Tak mówią. Ciekaw ile trzeba by przejechać, aby to poczuć. Mnie musi wystarczyć, że przy okazji pozostaję w jakiejś tam formie fizycznej i psychicznej, hartuję ciało na zimowe chłody i spalam choć malutką część tego, co pochłaniam na skutek mojej łasuchowatej natury i słabej woli. A to wszystko przy okazji dojazdów do/z pracy. Dwa w jednym i nic więcej.
Zwykły dzień, zwykłe rowerowanie, a jednak pięknie. Zwyczajność jest taka niezwyczajna, czyż nie? :)
Basik 06:43 piątek, 14 października 2016