2016-03-19 "Mała czarna we Lwowie"

Sobota, 19 marca 2016 · Komentarze(8)
Kategoria poza miastem, 500, relaks
Dzięki pomocy Ani i Magdy znowu mogłem wyrwać się z codziennego kieratu i ruszyć w trasę. Dziękuję Wam dziewczyny!

Trasa:
Warszawa – Kępa Zawadowska – Kępa Okrzewska – Kępa Oborska – Obórki – Kliczyn – Ciszyca – Dębina – Gassy – Kopyty – Imielin – Piaski – Cieciszew – Dębówka –Podłęcze – Wólka Dworska – Moczydłów – Góra Kalwaria – Coniew – Potycz – Konary – Magierowa Wola – Dębnowola – Piaseczno – Warka – Wyborów – Grabów nad Pilicą – Nowa Wola – Mariampol – Moniochy – Głowaczów – Brzóza – Stara Brzóza – Ursynów – Cecylówka – Przejazd – Załamanek – Pionki – Wincentów Stary – Czarna Kolonia – Czarna – Cudnów – Słupica – Budy Niemianowskie – Gózd – Drożanki – Rawica Nowa – Rawica – Zakrzówek Kolonia – Zakrzówek Wieś – Odechów – Niedarczów Górny – Dębniak – Wólka Gonciarska – Czerwona – Budy Bielańskie – Marianów – Osinki – Pawliczka – Grechów – Sienno – Trzemcha Dolna – Trzemcha Górna – Antoniów Duży – Kolonia Wólka Bałtowska – Bałtów – Rudka Bałtowska – Maksymilianów – Magonie – Boria – Stare Stoki – Ruda Kościelna – Ćmielów – Jastków – Buszkowice – Marianów – Przeuszyn – Rosochy – Adamów – Opatów – Czerników Opatowski – Strzyżowice – Mydłów – Borków – Przepiórów - Garbowice – Beradz – Pokrzywianka – Górki – Nowa Wieś – Kol. Pełczyce – Jurkowice – Kol. Pęcławska – Kol. Pęcławice – Kol. Pęcławska – Jurkowice – Budy – Karolinów – Smerdyna – Czajków Północny – Czajków Południowy – Wiśniówka – Osiek – Osieczko – Osieczko Kolonia – Grobla – Długołęka – Otoka – Świniary Nowe – Bogoria – Gągolin – Łążek – (Chmielów) – (Jadachy) – (Tarnowska Wola) – (Nowa Dęba) – Bojanów – Korabina – Cisów Las – Sójkowa – Jata – Jeżowe – Podgórze – Pikuły – Groble – Kopki – Krzeszów – (Kustrawa) – Naklik – Szyszków – (Zagródki) – Dąbrówka – Bukowina – Tarnogród – Majdan Sieniawski – Adamówka – Rudka – Wylewa – Sieniawa – Manasterz – Nielepkowice – Wiązownica – Szówsko – Sobiecin – Surochów – Wietlin – Łazy – Michałówka – (Nienowice) – Stubienko – Stubno – Nakło – Leszno [Poździacz] – Torki – Medyka – [PL→UA] – Szechynie – Wolica [d. Lacka Wola] – Mościska – Gostincowo [d. Laszki Gościńcowe] – Twirża [d. Twierdza] – [d. Słomianka] - Bieriegowoje [d. Tuligłowy] – Sudowaja Wisznia [d. Sądowa Wisznia] – Kniażyj Most (Kniażyj Mist) [d. Księży Most] – obwodnicą: Gorodok (Horodok) [d. Gródek Jagielloński] – Bartatow [d. Bartatów] – Konopnica – Chołodnowodkowa [Zimna Wódka] – Skniłow [d. Sygniówka] – Lwów

Fotorelacja:

Warszawa, sobota 5:20 start spod Stadionu Narodowego.


Panorama Centrum Warszawy z Mostu Siekierkowskiego.


Wschód słońca nad Wisłą.


Miałem wielką ochotę zjeść coś słodkiego i napić się kawy, niestety polecana przez Wilka cukiernia w Górze kalwarii w soboty jest czynna dopiero od 8:00. Obszedłem się więc tylko smakiem.


W Warce.


Radomka.


W końcu w Pionkach trafiłem na Orlen z kawą.


W słońcu było całkiem wiosennie.


Wiosna!


"Samotność to taka wielka trwoga (...)"


Ludzie drzewom.


Województwo Świętokrzyskie.


Malownicze wąwozy nad Bałtowem.


Wiosna!


Już po pogodzie.


W Opatowie.


W Opatowie. Pierwszy obiad - przy okazji można zastanowić się nad przebiegiem dalszej trasy.


Niebo.


Tędy nie pojechałem, choć bardzo korciło.


Most na Wiśle pod Tarobrzegiem. Dalej miałem jechać lasami, ale w związku z niedoczasem do Nowej Dęby pojechałem pustą o tej porze dnia "9".


Zaznaczona na mapie droga przez Puszczę Sandomierską okazał się być drogą przez poligon. Na szczęście tym razem poligon był pilnowany tylko przez różnego rodzaju tabliczki z zakazami i pod osłoną nocy, przez nikogo nie niepokojony jakoś przemknąłem.


W międzyczasie zmiana województwa (i chwilę później kontrola przez miejscową policję).


Powrót.


Przed świtem zaczął padać śnieg. Szybko topniał, tylko w miejscach zawietrznych miał szansę poleżeć trochę dłużej. Ale oczy o tak bolały.


Nad A4.


Cerkiew w Poździaczu (obecnie Leszno).


Piesze przejście graniczne Medyka-Szechynie.


W niedzielę rano dołączyła do mnie Magda. Główna droga do Lwowa - na przedmieściu Mościsk.


W poszukiwaniu kawy zapuszczamy się do Sądowej Wiszni. Wraz ze zjazdem z obwodnicy, nawierzchnia wraca do miejscowego standardu.


Kiedy rower był pod opieką tych miłych stworzeń ...


... ja mogłem zjeść zestaw rozbudzający. Wiadomo - nie spałeś - zjedz!


W poszukiwaniu kawy. Nie samym Orlenem człowiek żyje.


Kawa.


Wreszcie Lwów, a raczej przedmieścia Lwowa. Stąd jeszcze długa jazda zatłoczoną drogą.


Lwów - przez miasto.


Jak zjeść we Lwowie szybko i smacznie to tylko ...


... w tej knajpie (wielokrotnie sprawdzone).


Jest! Chwila odpoczynku i ...


... tytułowa "mała czarna".


Nie dane mi było jednak posiedzieć. Magda jest zauroczona i zakochana we Lwowie. Świetnie zna różne zaułki miasta, zna jego historię, i bardzo wiele ciekawostek i opowieści. Po lwowskich brukach wyruszamy na przyspieszone zwiedzanie. Nie ma mowy o przesiedzeniu tego czasu. Atmosfera Lwowa jest przecież jedyna w swoim rodzaju.


Żołnierze pod kościołem Jezuitów. Spotykamy wiele takich grup żołnierzy - pewnie przepustka z frontu.


I jeszcze parę fotek z co poniektórych miejsc, które odwiedziliśmy (to tylko niewielka część!).

Katedra Ormiańska (warto wejść do środka i poczuć atmosferę tego miejsca).


Dawny kościół Dominikanów, obecnie cerkiew.


Bukiniści pod Arsenałem i pomnik Iwana Fedorowa.


Kaplica Boimów.


Pomnik Mickiewicza.


Kościół Bernardynów na placu Halickim.


Przedwojenna siedziba Polskiego Radia, dawna ulica Batorego, obecnie Kniazia Romana.


Dawaj, dawaj!


Jeszcze tylko pamiątkowa fotografia przed Lwowską Operą i ...


... można przebijać się na dworzec.


Przed nami kawał drogi do domu. Każda chwila się liczy. Wracamy więc marszrutką nie czekając na pociąg (opłata za osobę 34 UAH, opłata za przewóz roweru 20 UAH).


Zawsze lubiłem zbierać stemple graniczne. Zwykle paszport wystarczał na rok-dwa.


566,59 km


... jeszcze "tylko" parę godzin za kółkiem, pojechać i odebrać dzieci o przyjaciół i będzie można chociaż ze 2-3 godziny się przespać.



Wyjazd udany i przyjemny. Chociaż muszę przyznać, że bardzo zmarzłem. To chyba przez wilgoć i silny wiatr, który niestety mało tym razem pomagał i zabrał wiele sił. Problemem było też niewyspanie. Niestety w nocy poprzedzającej wyjazd bardzo krótko spałem, musiałem odwieźć dzieci do przyjaciół, spakować się, pokombinować z trasą, "ogarnąć" mieszkanie, itp.


Wcześniej nigdy nie jeździłem dłuższych dystansów. Czasem trafiła mi się jakaś terenowa 200-ka i tyle. W tym roku tak się ułożyło, że akurat zimą miałem kilka okazji na tego typu przejażdżki. Sezon w zasadzie się skończył, czasu starczyło na trzy 500-ki, dwie 400-ki i kilka trochę krótszych przejazdów. Najfajniej jeździło mi się przy większych mrozach i kiedy leżał śnieg - na ale niestety ta zima pod tym względem nie rozpieszczała.

Nie przygotowywałem się do tych przejazdów w jakiś szczególny sposób. Musiał wystarczyć zwykły górski rower, zwykłe turystyczne ciuchy, papierowa nawigacja i chęci. Spodobało mi się i w miarę możliwości czasowych zamierzam kontynuować.

Dziękuję za odwiedziny. Zapraszam przy następnej okazji!






Komentarze (8)

Graty, świetna wyprawa.

Fistaszek 20:10 poniedziałek, 28 marca 2016

:) Gratuluję :)

emonika 07:37 poniedziałek, 28 marca 2016

Gratulacje!!!!!!!!!!!

giovanni 12:16 sobota, 26 marca 2016

Takie dystanse to dla mnie normalka... tylko bez tej piątki na przodzie. Kurcze, ponad doba pedałowania. Szacun. Fajna relacja. Start o świcie, samotne drzewa, kwiatki i ujęcia znad kierownicy nic dodać, nic ująć - moje klimaty. Cieszę się, że pojawiło się kilka słów między zdjęciami. W rozsądnej proporcji 1 zdanie : 1 zdjęcie. Też mój klimat. Dzięki za relację. Pozdrawiam i jeszcze tu wrócę!

Buczek 07:48 piątek, 25 marca 2016

Świetna relacja, aż zazdroszczę :D

elizium 07:32 czwartek, 24 marca 2016

@ rmk

"Droga jest celem" i tak od zawsze i na zawsze. Dzięki!

garmin 12:46 wtorek, 22 marca 2016

Co do przedostatniego akapitu Twojego opisu, idealnymi wydają się tu słowa które przeczytałem wczoraj w książce Robba Maciąga.

"Dobrze jest być znów w drodze. Zbierać kilometry doświadczeń, pył uliczny i powiększać kolekcję uśmiechów.
Kto tego nie poznał, ten tego nie zrozumie. Najważniejszy w podróży jest czas w jej spędzony. Własna jakość, a nie nazwa twojej kurtki, ilość przerzutek czy lekkość ramy. Czas spędzony z samym sobą jest większym wyzwaniem niż niejeden podjazd czy tysiące kilometrów. Każda kropla potu Cię zmienia, każda łza uszlachetnia, każde wzruszenie umacnia."

Świetna trasa, opis i całość.

rmk 12:37 wtorek, 22 marca 2016

No i kolejne gratulacje.

arek1973 18:50 poniedziałek, 21 marca 2016
Komentować mogą tylko zalogowani. Zaloguj się · Zarejestruj się!